Prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski
Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, Dyrektor WCCI Warsaw
Zaburzeń rytmu serca jest wiele. Jedne są mniej, inne bardziej dokuczliwe dla pacjentów, ale szczególnie poważną arytmią, której przebieg bywa dramatyczny jest tzw. burza elektryczna. Jest wyjątkowo groźna dla pacjentów, a jej leczenie bardzo trudne.
– Burza elektryczna jest najbardziej dramatyczną formą arytmii. Mówimy o niej wtedy, kiedy pacjent ma co najmniej trzy zagrażające życiu komorowe częstoskurcze bądź migotania komór na dobę. Czyli umiera trzy razy na dobę. Oczywiście jest ratowany przez defibrylator, ale wyładowanie 700V do przyjemnych zdecydowanie nie należy – wyjaśnia prof. Adam Witkowski, Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, Dyrektor WCCI Warsaw.
Okazuje się nawet, że pacjenci mogą mieć takich częstoskurczów znacznie więcej. Jak stwierdza prof. Witkowski są rekordziści, którzy mają kilkadziesiąt takich epizodów w ciągu doby. Czasami u pacjentów występują wyjątkowo złośliwe postacie burzy elektrycznej. Pacjent może mieć ponad 10 wyładowań defibrylatora w ciągu godziny.
Tak duża ilość wyładowań może doprowadzić do zespołu stresu pourazowego. Pacjent jest głęboko upośledzony w swoim funkcjonowaniu i wszystkiego zaczyna się bać. Sytuacja jest analogiczna do żołnierzy wracających z zespołem stresu pourazowego z wojny. Podobnie mają pacjenci, których dotyczą liczne wyładowania kardiowertera, czyli w konsekwencji liczne defibrylacje. To prowadzi do zespołów lękowych i depresji. Pomijając to wszystko, ci pacjenci umierają. – wyjaśnia prof. Witkowski.
Leczenie tych pacjentów nie należy do najłatwiejszych. Farmakoterapia nie jest na tyle skuteczna. Pacjentów przy życiu trzymają wszczepione urządzenia, które reagują w sytuacji arytmii.
– Jak ktoś trafi do zabiegu ablacji to przeżyje, a jak nie trafi to ma znacznie mniejszą szansę na przeżycie. W tej chwili są już standardy postępowania na świecie i większość pacjentów z burzami elektrycznymi ma wykonywaną ablację. Ablacja potrafi uratować pacjentów od arytmii, które zagrażają życiu i są dramatyczne w skutkach. – tłumaczy prof. Witkowski.
Ablacja jest znacznie skuteczniejsza niż inne formy terapii. Jej skuteczność szacuje się na 70-90 proc. w zależności od ogólnego stanu zdrowia, w jakim znajduje się pacjent. Ablacja jest również stosunkowo bezpiecznym zabiegiem. W przypadku burz elektrycznych częstotliwość powikłań jest najczęściej niewielka, choć większa niż w ablacjach innych arytmii i wynosi około 5-10 proc. Zabieg jest też szansą na w miarę normalne życie.
Oczywiście farmakoterapia jest wskazana ze względu na to, że leczy chorobę podstawową, jaką zwykle jest zawał czy kardiomiopatia, a także reguluje arytmię i dzięki temu pozwala na dłuższą pracę defibrylatora. Farmakoterapia stabilizuje rytm serca, normalizuje parametry hemodynamiczne, a także łagodzi ból spowodowany wyładowaniami kardiowertera oraz zmniejsza zaburzenia lękowe.
Również poprzez pandemię, rozwijająca się dziedziną w kontrolowaniu i leczeniu pacjentów z burzami elektrycznymi staje się telemedycyna. Dzięki telemonitoringowi można skrócić czas interwencji w przypadku wystąpienia arytmii. Jest to skuteczniejsze i bezpieczniejsze niż kontrola pacjenta w ośrodku wszczepiającym co 3-6 miesięcy. Telemonitoring pozwala na szybszą reakcję i skuteczniejsze leczenie pacjenta. W tym wszystkim należy pamiętać, że burza elektryczna to bezpośrednie zagrożenie życia stąd ważna jest szybka diagnostyka i prawidłowa terapia.