Ewelina Zych-Myłek
Prezes fundacji Instytut Świadomości
Prof. dr hab. n. med. Maciej Banach
Dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Prof. dr hab. n. med. Tomasz Hryniewiecki
Dyrektor Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie
Prof. dr hab. n. med. Przemysław Mitkowski
Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, I Klinika Kardiologii Katedry Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu
Na początku pandemii wydawało się, że teleporada uratuje polską medycynę i pacjentów zostając przez długi czas jedyną formą kontaktu ze służbą zdrowia w okresie pierwszego lockdownu. Szybko jednak po stronie i lekarzy i chorych nastąpiło rozczarowanie ograniczeniami stosowania oraz nadużywanie tej formy terapii. Obecnie następuje weryfikacja wad i zalet teleporad i ich roli w medycynie.
Niewszechmogąca teleporada
Teleporada jako dominujący standard opieki nad pacjentami w czasie pandemii jest jednocześnie sukcesem i porażką, a może inaczej – po prostu tę formę terapii, jak każdą inną na początku, zweryfikowało życie i prawdziwe historie pacjentów.
– Początkowo pacjenci byli zachwyceni, że w ogóle w pandemii ktoś się nimi interesuje, ale szybko okazało się, że zdalny kontakt z chorym jako jedyna forma kontaktu jest niewystarczająca. W Klinice, w której pracuję, większość lekarzy unikała samej teleporady jako metody kontroli urządzeń wszczepialnych jeżeli nie była oparta o dane z telemonitoringu. Nie chcieli ponosić odpowiedzialności za niedokładną diagnostykę i wdrażać na tej podstawie terapii. Nie da się przecież zrobić przez telefon oceny pracy stymulatora czy kardiowertera oraz ocenić zgromadzonych w urządzeniu danych klinicznych. Można jedynie zapytać pacjenta, jak się czuje, ale nie można wykonać wielu badań dodatkowych, np. echokardiografii. Ocena samopoczucia jest bardzo subiektywna i życie wielokrotnie pokazało, że nie wolno bezkrytycznie na tym polegać przy ocenie stanu zdrowia, szczególnie u pacjentów ze złożonymi problemami. Teleporada rozumiana jako rozmowa telefoniczna zdecydowanie nie jest ekwiwalentem wizyty stacjonarnej. – uważa prof. Przemysław Mitkowski, Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, I Klinika Kardiologii Katedry Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Konkrety zamiast rozczarowań
Teleporady i telerehabilitacja to codzienność od wielu lat dla dużych polskich instytutów medycznych, takich jak Narodowy Instytut Kardiologii w Warszawie czy Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
– To nasza codzienność od wielu lat, oczywiście skala wykorzystania telenarzędzi obecnie wzrosła. W tym aspekcie ważne jest uregulowanie kwestii prawnych i finansowych m.in. tego, czy i kiedy decyzja o przekształceniu teleporady zależy wyłącznie od lekarza i w jaki sposób powinna być uzasadniona udokumentowaną historią choroby, a także to, że teleporady jako nowy stosowany powszechnie produkt w koszyku NFZ powinny uzyskać konkretną i ustandaryzowaną wycenę oraz stabilne finansowanie. – mówi prof. Tomasz Hryniewiecki, Dyrektor Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie.
– Teleporady są wciąż w krzywej uczenia, ale już wiemy, że z ich stosowania zadowolonych jest 60 proc. pacjentów, a to bardzo dużo. Pandemia pokazała, że 30-40 proc. wizyt stacjonarnych było dotychczas nieuzasadnionych, a to jest zarówno strata finansowa i czasowa dla systemu i lekarzy. Teleporada doskonale sprawdza się jako element wczesnej diagnostyki, ustalenia e-skierowania, wystawienia e-recepty i, chyba najbardziej, monitorowania stanu pacjenta. Natomiast w każdej sytuacji niepokojących objawów czy podejrzanych wyników badań, pacjent powinien niezwłocznie udać się na wizytę stacjonarną czy wręcz hospitalizację. – podkreśla prof. Maciej Banach, Dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Tekst powstał z okazji konferencji Kardiologii Prewencyjna 2020.