Prof. Oskar Kowalski
Pracownia elektrofizjologii i stymulacji serca, Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu
Dla pacjentów z zaburzeniami rytmu serca lub zaawansowaną niewydolnością serca ratunkiem jest stymulowanie go odpowiednimi urządzeniami, czyli stosowanie terapii resynchronizującej. Terapia ta poprawia ogólne rokowania oraz przyczynia się do znacznej poprawy jakości życia chorego, zwiększa tolerancję wysiłku i umożliwia wykonywanie codziennych czynności, które dotąd stanowiły ogromny problem. Wydłuża życie i zapewnia większe, również psychiczne, bezpieczeństwo dla chorego.
Rozruszać serce
Terapia resynchronizująca polega na wszczepieniu pacjentowi specjalnego urządzenia, które stoi na straży prawidłowego rytmu jego serca i w razie zaburzeń, reaguje, przywracając odpowiedni rytm ratując tym samym zdrowie i życie pacjenta. Czym różni się rozrusznik od kardiowertera–defibrylatora?
– Rozrusznik (stymulator) to urządzenie potrzebne pacjentowi, którego serce bije zbyt wolno. Właściwie nie ma leków, które można by brać w domu, aby przyspieszyć tętno. Jeśli więc chory ma na tyle wolną akcję serca, że wywołuje to niekorzystne objawy (np. zawroty głowy, zasłabnięcia, ale może to także być całkowita utrata przytomności), wtedy musimy wszczepić stymulator – tłumaczy prof. Oskar Kowalski, Pracownia elektrofizjologii i stymulacji serca, Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Standardowy rozrusznik jest mniejszy niż pudełko zapałek. Posiada baterię, która zapewnia działanie urządzenia na ok. 10 lat. Im mniej musi pracować, tym dłużej działa – jest to zależne od rodzaju choroby. Rozrusznik jest wyposażony też w mini-komputer sterujący jego pracą. Taki stymulator umieszcza się pod skórą chorego na piersi.
Drugim elementem jest elektroda – tak naprawdę przewód elektryczny. Poprzez żyły biegnące z ręki do serca wprowadza się elektrodę do serca i tam mocuje. W zależności od rodzaju choroby czasem wystarcza jedna, a czasem muszą być nawet trzy. Z drugiej strony elektrodę łączy się z rozrusznikiem. I taki układ tworzy całość. Dzięki temu stymulator poprzez elektrodę może odbierać impulsy elektryczne z serca. Jeśli jest ich za mało w czasie wolnego tętna – włącza się i wysyła impulsy elektryczne przyspieszając serce.
Strzał prosto w serce
– Zupełnie inny cel ma wszczepienie kardiowertera-defibrylatora. Otóż, u części pacjentów, u których doszło do uszkodzenia serca (np. w czasie zawału) obawiamy się możliwości wystąpienia groźnych dla życia arytmii. Zwłaszcza, jeśli już wcześniej taka arytmia się zdarzyła. W tym wypadku chodzi o konieczność jej natychmiastowego przerwania.
Kardiowerter–defibrylator może w takiej sytuacji przerwać ją i uratować życie chorego. Urządzenie może próbować przerwać arytmię na dwa sposoby. Jeden to bardzo szybka stymulacja serca – tej pacjent może w ogóle nie zauważyć. I nawet nie mieć świadomości, że zdarzyły mu się epizody arytmii groźnej dla życia.
Jeśli ta stymulacja jest nieskuteczna lub jeśli arytmia ma charakter całkowitego chaosu elektrycznego w sercu (tzw. migotanie komór) konieczne jest wykonanie tzw. strzału prądowego, czyli właśnie kardiowersji lub defibrylacji. Pacjent z defibrylatorem w czasie strzału prądowego oczywiście go odczuje. To nieprzyjemne uczucie, ale ratuje życie.
Co różni rozrusznik (z ang. Implantable Pulse Generator, w skrócie IPG) od kardiowertera-defibrylatora (z ang. Implantable Cardioverter-Defibrillator, w skrócie ICD)?
Kardiowerter–defibrylator musi mieć większą baterię, więc samo urządzenie jest znacznie większe od rozrusznika. Również elektroda jest zbudowana inaczej. Wszczepione urządzenie należy także przetestować, czy działa zgodnie z założeniami lekarzy.
– U części chorych po implantacji defibrylatora decydujemy się na jego próbę – a więc ocenę czy urządzenie prawidłowo rozpoznaje arytmie groźne dla życia, czy prawidłowo ją przerywa. Odbywa się to w znieczuleniu ogólnym, a decyzję u kogo taką próbę trzeba wykonać podejmuje się indywidualnie.