Aneta Zając
Gwiazda serialu „Pierwsza Miłość”, aktywnie wspierająca chorych na nowotwory krwi
Pani Aneto, od lat aktywnie wspiera Pani pacjentów hematoonkologicznych. Co przekonało Panią do zaangażowania się w pomoc chorym?
Nie wiem, co dokładnie mnie do tego skłoniło, ale kilka lat temu, bo w roku 2015 zarejestrowałam się jako dawca szpiku w bazie fundacji. Już wcześniej o tym myślałam, jednak niestety nie miałam ku temu okazji. Żyjemy obecnie w takim biegu, że bardzo często odkładamy tak ważne rzeczy na później. Nie powinno mieć to miejsca w tak kluczowej dla życia ludzkiego sprawie. Dlatego też w pewnym momencie stwierdziłam, że jeśli jest szansa, żebym się zarejestrowała, to po prostu to zrobię. Do tej pory nie dzwoniono do mnie w tej sprawie. Z jednej strony to dobrze. Cieszę się, ponieważ oznacza to, że mój genetyczny bliźniak ma się dobrze i nie jest chory. Z drugiej zaś stale jestem w „pogotowiu” – gotowa, by nieść mu pomoc.
Czy jako osoba rozpoznawalna odczuwa Pani dodatkową odpowiedzialność, aby angażować się w akcje i szerzyć świadomość społeczną?
To prawda, dzięki temu, że jestem rozpoznawalna, mogę to wykorzystać w szczytnym celu. Zachęcam do tego wszystkich moich znajomych, również obserwatorów na portalach społecznościowych. Udostępniam co jakiś czas informacje dotyczące niesienia pomocy pacjentom hematoonkologicznym. Niestety ostatnio coraz rzadziej się o tym mówi. To bardzo ważne, by przypominać, dzielić się wiedzą.
Będąc osobom rozpoznawalną, wykonując zawód publiczny i mając wokół siebie mnóstwo osób, które mnie obserwują, lubią, a czasem nawet w pewnym stopniu naśladują, aż żal nie skorzystać z takiej sytuacji i nie posłużyć się tym w dobry sposób. Warto mówić o tym, byśmy sobie wzajemnie pomagali, dbali o siebie, co jest szczególnie ważne teraz, gdy czas nie jest dla żadnego z nas łatwy. Temat pomocy pacjentom hematoonkologicznym zszedł niestety na dalszy plan w obecnej pandemii. Nie mnie oceniać czy to dobrze, czy źle – wiem, że zawsze, niezależnie od okoliczności, należy pomagać. Dobrze, że jest taka możliwość, żeby znów móc o tym powiedzieć.
Co skłoniło Panią do zarejestrowania się w bazie dawców szpiku?
Jak wcześniej wspominałam, myślałam o zapisaniu się jako dawca od dawna. W pomocy tego typu niewiele trzeba, by uratować komuś życie. Przykładowo mój kolega jakiś czas temu się zarejestrował i ostatnio otrzymał telefon, że jego szpik jest potrzebny. Pomógł swojemu bliźniakowi genetycznemu najlepiej jak mógł. Na pewno jest to niezwykłe przeżycie zarówno dla jednej, jak i dla drugiej strony. Ta pierwsza walczy o życie, a druga może cieszyć się z tego, że robi dla niej coś dobrego. Wiele osób obawia się całego procesu, jednak u mnie chęć niesienia pomocy jest dużo większa niż strach. Przed rejestracją starałam dowiedzieć się na temat dawstwa szpiku jak najwięcej, co polecam każdemu, ponieważ wiedza rozwiewa wiele wątpliwości. Na pewno wielu rzeczy jeszcze nie wiem, ale gdy będę potrzebna, te informacje do mnie spłyną, także od specjalistów.
Jak każdy z nas może przyczynić się do wsparcia chorych na nowotwory krwi?
Poprzez zarejestrowanie się w fundacji jako dawca. Zachęcam do regularnego odwiedzania strony i Social Mediów fundacji, by dowiedzieć się więcej, jak wygląda zapis, a później pobranie szpiku dla chorego. Na nich również dostępne są informacje na temat tego, jak jeszcze możemy pomóc pacjentom hematoonkologicznym.