Skip to main content
Home » Serce i krew » Polska krajem wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego
Serce i krew

Polska krajem wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego

Debata Media Świadome Kardiologii organizowana przez fundację Instytut Świadomości skupia w jednej dyskusji przedstawicieli medycyny sercowo-naczyniowej i najważniejszych dziennikarzy zdrowotnych w Polsce. Organizowana przez fundację Instytut Świadomości już po raz ósmy, aktualna edycja odbyła się pod hasłem ZOOM na kardiologię oraz ZOOM na hipercholesterolemię zaznaczając rolę profilaktyki kardiologicznej i koordynowanej prewencji wtórnej jako fundamentów skutecznej opieki nad pacjentami sercowo-naczyniowymi w Polsce.

Dług zdrowotny

Ochrona zdrowia w Polsce nigdy nie była idealna, ale to dopiero w czasie pandemii wybrzmiało pojęcie „długu zdrowotnego” i od tamtej pory zyskuje na znaczeniu w kontekście obserwacji sytuacji pacjentów, dostępu do procedur medycznych, liczby zachorowań i zgonów w Polsce. W czasie COVID-19 drastycznie spadła liczba procedur diagnostycznych i terapeutycznych. Pandemia uniemożliwiła pełne funkcjonowanie szpitali, co spowodowało zaległości. Jak jest teraz?

– Od zawsze mieliśmy problem z kolejkami do diagnostyki i leczenia. Pandemia dodatkowo zwiększyła te zaległości, ale nadmierna umieralność w tym okresie nieco je zmniejszyła. Obecnie trudno matematycznie określić dokładną wielkość długu zdrowotnego, ale szacuję, że co najmniej połowa została odrobiona. Kluczowe jest, by zachować równowagę między prewencją a medycyną naprawczą, aby nie zwiększyć śmiertelności pacjentów, którzy wymagają natychmiastowej opieki – stwierdza prof. Robert Gil, Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, Kierownik Kliniki Kardiologii, Państwowy Instytut Medyczny MSWiA w Warszawie.

Jak podkreślił dr hab. n. med. Krzysztof Chlebus, 1-sza Kliniki Kardiologii GUMed, Krajowe Centrum Hipercholesterolemii Rodzinnej w Gdańsku, opinia dotycząca sytuacji Polski w kontekście wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego jest niezmiennie alarmująca.

– Zgodnie z ostatnimi zaleceniami oraz europejskimi standardami oceny tego ryzyka, Polska utrzymuje się jako kraj o bardzo wysokim wskaźniku zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych. Wartości te są niepokojące – około 224 zgonów na 100 tysięcy mieszkańców, w porównaniu do krajów o niższym ryzyku, gdzie wskaźnik ten spada poniżej 100 na 100 tysięcy. Ta różnica nie tylko ilustruje dramatyczny rozrzut między Polską a krajami Europy Zachodniej, ale również podkreśla stabilność tego problemu przez ostatnie dwie dekady. Pomimo licznych inicjatyw zmierzających do poprawy sytuacji w dziedzinie kardiologii, wyniki wciąż pozostają niezadowalające. Na przykład, umieralność z powodu choroby niedokrwiennej serca wynosi około 131 zgonów na 100 tysięcy mieszkańców w Polsce, w porównaniu do średniej europejskiej wynoszącej około 77 zgonów na 100 tysięcy.

Jak zwrócił uwagę prof. Chlebus, nie bez znaczenia jest również fakt, że trend poprawy zdrowotności, który obserwowano do 2014 roku, został wyraźnie wyhamowany. Jest to istotny aspekt niezależny od aktualnej sytuacji pandemicznej, który wymaga dalszej analizy i działań naprawczych.

– W kontekście długości życia, dane dla 2019 roku wskazują, że Polacy żyją krócej niż przeciętni Europejczycy – o 4,6 lat krócej mężczyźni i o 1,9 lat krócej kobiety. Szczególnie dotkliwa jest różnica między płciami, będąca jedną z największych w Europie. Mężczyźni w wieku od 25 do 64 lat wyróżniają się wysoką nadumieralnością, co stawia Polskę w specyficznej sytuacji porównawczej na tle pozostałych krajów europejskich – kontynuuje prof. Chlebus. – Podsumowując, mimo pewnych postępów, sytuacja Polski w kontekście zdrowia sercowo-naczyniowego oraz długości życia wymaga dalszych intensywnych działań zarówno w zakresie profilaktyki, jak i jakości leczenia. Jest to wyzwanie zarówno zdrowotne, jak i społeczne, które powinno być priorytetem na najbliższe lata.

Narodowy Program Chorób Układu Krążenia

Obszary działania programu obejmują inwestycje w kadry, edukację, profilaktykę, pacjentów, naukę, innowacje oraz system opieki kardiologicznej. Program został zaplanowany do 2032 roku z budżetem około 300 milionów złotych rocznie. Program ten ma cztery nadrzędne cele:

  1. Obniżenie zachorowalności i umieralności z powodu chorób układu krążenia, w tym nadumieralności mężczyzn w wieku produkcyjnym.
  2. Zmniejszenie różnic regionalnych w dostępie do świadczeń zdrowotnych.
  3. Redukcja poziomu czynników ryzyka chorób układu krążenia, z uwzględnieniem nierówności społeczno-ekonomicznych.
  4. Poprawa organizacji badań naukowych w kardiologii i dziedzinach pokrewnych.

– Właściwie w tych czterech wielkich punktach, w tych celach jest wszystko – właściwie cała kardiologia. W praktyce jednak brak jest konkretów i informacji na temat wdrożenia programu. Mamy nadzieję, że nowy pełnomocnik ministra zdrowia, prof. Adam Witkowski, przyspieszy prace i wdrożenie konkretnych działań, które będą miały realny wpływ na codzienną pracę kardiologów i poprawę opieki nad pacjentami. Na razie najbardziej znanym elementem programu jest Krajowa Sieć Kardiologiczna, działająca w kilku województwach, która jednak nie obejmuje wszystkich zakresów działania kardiologii. nie obejmuje wszystkich obszarów, takich jak choroba wieńcowa, diagnostyka i leczenie tej choroby. Brakuje również kwestii dotyczących problemów z chorobami tętnic obwodowych oraz udaru mózgu. Mam nadzieję, że pierwszą zmianą, jaka zostanie wprowadzona, będzie rozszerzenie sieci kardiologicznej. Istnieją przesłanki, że tak się stanie. Liczę, że nowe zasady nie będą tak sztywne jak dotychczas, ponieważ obecnie istnieje duża zależność od koordynatorów i jednostronne wybieranie pacjentów przez ośrodki wysokospecjalistyczne. Wprowadzenie bardziej elastycznych zasad mogłoby poprawić sytuację. Jednakże, aby rzeczywiście poprawić stan opieki kardiologicznej w całym kraju, konieczne jest zniesienie limitów w jednostkach kardiologicznych. To byłby znaczący krok naprzód, który pozwoliłby na realną walkę nie tylko z dotychczasowym długiem zdrowotnym, ale także z zapobieganiem powstawaniu nowego długu zdrowotnego – tłumaczy prof. Gil.

Ewelina Naturia Pańczyk, psychotraumatolog, prezes fundacji Instytut Świadomości, dodała, że programów kardiologicznych jest niezwykle dużo, co jest mylące nie tylko dla pacjentów, ale również dla dziennikarzy, którzy mają przedstawiać ich reguły i możliwości szerokiemu gronu odbiorców w przestrzeni publicznej.

– Wydaje się, że każdy chce mieć „własny program”, „własny, nowy, lepszy pomysł” dzięki któremu zostanie zapamiętany i zbuduje swoją markę osobistą, co może powodować, że sukcesy lub doświadczenia programów wcześniejszych nie są odpowiednio wykorzystywane i „konsumowane” z korzyścią dla pacjentów i doświadczeniami dla systemu ochrony zdrowia, a niejako porzucane na koniec kadencji politycznych i pełnienia społecznych ról w towarzystwach naukowych. Nie ma systematycznego aktualizowania treści u źródła, profesjonalni dziennikarze nierzadko mają problem z uzyskaniem informacji, a dla pacjentów jest to zupełnie nieosiągalne. Warto by zastanowić się, że kwestie wizerunkowe kolejnych projektów kardiologicznych to jedna kwestia, a realne korzyści dla społeczeństwa to zupełnie inna, ważniejsza sprawa. Nierzadko wydaje się wręcz, że kwestia sukcesu komunikacyjnego, jakim jest przebicie się z danym tematem kardiologicznym, to bardziej inicjatywa własna konkretnego dziennikarza czy dziennikarki, który dostrzega ważność sprawy lub sam ma zdrowotne wyzwania kardiologiczne i tym samym, osobiste potrzeby w systematycznym aktualizowaniu wiedzy, dzięki czemu jest na bieżąco i może swoją wiedzę przekazać odbiorcom – stwierdza.

Aleksandra Kurowska, z redakcji Co w Zdrowiu? zwróciła uwagę, że w kardiologii i innych dziedzinach powstają nowe programy, często wykorzystywane do celów politycznych i PR-owych, ale brakuje między nimi koordynacji. Programy te są ogłaszane z dodatkowymi funduszami, co wydaje się być jednym z powodów kolejnych inicjatyw, co dla pacjentów i mediów bywa nieczytelne, a podsumowania już istniejących są rzadkie. Jak dodała, w kardiologii zdarzają się pewne podsumowania, czego przykładem jest program KOS-Zawał, ale nadal brakuje kompleksowej opieki. Pacjenci muszą szukać informacji o programach w różnych miejscach. Leczenie od POZ-u przez AOS jest często zależne od szczęścia i umiejętności szukania. Brakuje jednego, centralnego źródła informacji. W onkologii działa inicjatywa zbierania informacji z różnych organizacji w jednym miejscu. Podobne rozwiązanie potrzebne jest w kardiologii, psychiatrii i innych dziedzinach. Redaktor Kurowska przyznałą, że chciałaby mieć dostęp do pełnych danych o programach profilaktycznych i ich efektach bez konieczności prowadzenia śledztwa dziennikarskiego, ponieważ zwykle informacje są publikowane selektywnie, co utrudnia uzyskanie pełnego obrazu sytuacji.

Katarzyna Pinkosz z Wprost/Świat Lekarza powiedziała, że powstawanie strategii i programów w kardiologii jest niezwykle ważne, zwłaszcza przy wysokiej umieralności z powodu chorób układu krążenia w Polsce. Zgodziła się, że brakuje informacji, koordynacji i przejrzystości, mimo sukcesów organizacyjnych i komunikacyjnych, takich jak program KOS-Zawał, w którym wielu pacjentów czuje się doskonale zaopiekowanych (jeśli do niego trafiają po zawale). Stwierdziła, że istnieją miejsca, gdzie opieka koordynowana działa świetnie, ale pacjenci często nie wiedzą, gdzie jej szukać. Potrzebne są zatem programy profilaktyczne, większa świadomość ich istnienia, a także wiedza, w którym POZ funkcjonuje kardiologiczna opieka koordynowana. Pacjenci często czują się zagubieni w systemie, dlatego ważne byłoby, by w każdym POZ pracował koordynator, który opiekował się pacjentem, umawiał go na wizyty – na wzór koordynatora onkologicznego. Potrzebne jest też centralne źródło informacji, gdzie można sprawdzić, które placówki oferują koordynowaną opiekę kardiologiczną.

Współczesne epidemie w kardiologii

Odpowiedź na wyzwanie chorób sercowo-naczyniowych w Polsce wymaga głębokiej refleksji nad obecną sytuacją oraz skutecznymi środkami interwencji. Statystyki nie pozostawiają złudzeń – choroby układu krążenia stanowią główną przyczynę zgonów, co wymaga zdecydowanej reakcji na wielu frontach.

Jak alarmuje prof. Chlebus, pomimo znaczących postępów w medycynie naprawczej, epidemiologia wciąż jest zatrważająca. Choroba niedokrwienna serca pozostaje dominującym zabójcą, mimo wysiłków podejmowanych zarówno w leczeniu, jak i prewencji. Pomimo spadku liczby zawałów, Polska wciąż pozostaje daleko za liderami w Europie pod względem skuteczności działań prewencyjnych. Drugim kluczowym obszarem są udary mózgu oraz choroby naczyń mózgowych, które także wymagają zdecydowanej reakcji i nowoczesnych rozwiązań zarówno diagnostycznych, jak i terapeutycznych.

– Jednym z projektów, które próbowały odpowiedzieć na te wyzwania, był program Kordian, skierowany na prewencję chorób sercowo-naczyniowych. Choć inicjatywa miała ambitne cele, brak systemowego podejścia do długoterminowego monitorowania i wsparcia pacjentów po diagnozie ograniczał jej efektywność. Również program 40+, mimo dobrych intencji, borykał się z problemem braku ciągłości opieki po diagnozie – tłumaczy prof. Chlebus. – Kluczowym elementem, który należy podkreślić, jest konieczność stworzenia stabilnych, instytucjonalnych rozwiązań wspierających prewencję chorób sercowo-naczyniowych – kontynuuje. – Potrzebujemy nie tylko skutecznych programów prewencyjnych, ale także mechanizmów, które pozwolą na ich długoterminowe monitorowanie i adaptację do zmieniających się potrzeb zdrowotnych społeczeństwa. Wreszcie, istotne jest, abyśmy potrafili wyciągać wnioski z dotychczasowych inicjatyw prewencyjnych i efektywnie je implementować na poziomie klinicznym. Wymaga to nie tylko zaangażowania politycznego, ale także szerokiego wsparcia mediów i opinii publicznej w promowaniu zdrowego stylu życia oraz świadomości o czynnikach ryzyka.

Jak podsumowuje prof. Chlebus, droga do poprawy profilaktyki chorób sercowo-naczyniowych w Polsce jest długa, ale możliwa do pokonania dzięki systematycznym działaniom, stabilnym finansowaniu i współpracy wielu środowisk medycznych oraz instytucji publicznych. Kluczem do sukcesu będzie zaangażowanie wszystkich zainteresowanych stron i ciągłe doskonalenie strategii prewencyjnych.

Jak dodaje Ewelina Naturia Pańczyk, przykładem może być funkcjonowanie programu KOS-zawał zapewniającego prewencję wtórną pacjentów po zawale serca. W obliczu tak dobrych efektów programu wydaje się, że warto ciągle pracować nad jego udoskonalaniem, czego przykładem są istotne zmiany, które weszły do programu KOS-zawał w 2023 dotyczące leczenia zaburzeń lipidowych, które mają zachęcać ośrodki do osiągania celów leczenia zaburzeń lipidowych zgodnych z wytycznymi Towarzystw PTK, ESC. Idąc tym tropem może warto też połączyć program KOS-zawał z programem lekowym B.101. – Leczenie zaburzeń lipidowych, by konsolidować dostęp pacjentów do programów w kardiologii, a nie powielać już istniejące.

Anna Kaczmarek z Na Temat podkreśla, że redakcyjne zainteresowania nie ograniczają się tylko do osobistych doświadczeń z chorobami rodzin, ale mogą dostarczać nowych spojrzeń na ochronę zdrowia i przekaz medialny. Ważne jest promowanie profilaktyki w sposób przyciągający, ponieważ dotychczasowa monotonia tematów zdrowotnych nie przyciąga czytelników. Red. Kaczmarek uważa, że każdy program zdrowotny ma swoje zalety, ale warto je uprościć, aby były zrozumiałe dla pacjentów i dziennikarzy. Nawigacja w systemie opieki zdrowotnej jest trudna, szczególnie dla osób z poważnymi problemami zdrowotnymi, co skutkuje długimi oczekiwaniami na wizyty u specjalistów i diagnostykę, zwiększając ryzyko poważnych powikłań zdrowotnych, takich jak zawały czy udary. Podczas debaty zaproponowała, by rozważyć wprowadzenie szybszych ścieżek diagnostycznych dla pacjentów kardiologicznych, aby minimalizować ryzyko powikłań zdrowotnych. Pomimo wysokiego poziomu kardiologii w Polsce, brakuje powszechnej świadomości dotyczącej powagi chorób sercowo-naczyniowych oraz ich potencjalnych konsekwencji. Nie wystarczy bowiem jedynie rozpoznać objawy udaru czy zawału – ważne jest, aby społeczeństwo było świadome potrzeby rehabilitacji i możliwych trwałych efektów tych chorób, które mogą dotyczyć osób w różnym wieku, nie tylko starszych. Mimo postępów w medycynie, szczególnie młodzi pacjenci z poważnymi problemami kardiologicznymi mogą napotykać ograniczenia, które mogą prowadzić do śmierci. Celem do osiągnięcia jest zwiększenie świadomości społecznej na temat chorób sercowo-naczyniowych i zachęcanie do bardziej świadomej reakcji na ich wyzwania zdrowotne.

Anna Zimny-Zając z Medonet potwierdziła, że temat przyciągania uwagi czytelników i pacjentów poprzez historie pacjentów oraz edukację zdrowotną jest istotny. Współpraca z organizacjami pacjentów oraz dzielenie się ich historiami odgrywa kluczową rolę w dziennikarstwie, stawiając jednostki w centrum uwagi i pokazując ich doświadczenia oraz emocje. Takie podejście nie tylko angażuje czytelników, ale też zwiększa świadomość zdrowotną społeczeństwa. Jako przykład współpracy i angażowania czytelników podała działanie edukacyjne Medonetu jakim jest Narodowy Test Zdrowia Polaków, który od pięciu lat promuje profilaktykę i edukację zdrowotną, dostarczając konkretne rekomendacje dostosowane do wyników badań. Badania pokazują, że 80 proc. osób spośród tych, które nie wykonały w przeciągu minionego roku morfologii krwi „nie miało potrzeby” wykonania badania, mimo że jest ono refundowane przez NFZ i łatwo dostępne. Red. Zimny-Zając potwierdziła, że media odgrywają kluczową rolę w propagowaniu zdrowego stylu życia i prewencji chorób, wskazując na znaczenie diety, aktywności fizycznej oraz regularnych badań. Wczesna profilaktyka może istotnie zmniejszyć ryzyko chorób sercowo-naczyniowych i innych schorzeń, co przedłuża życie i poprawia jego jakość.

Prof. Gil, w odniesieniu do komentarzy dziennikarzy stwierdził, że należy rozważyć konieczność pozyskania nowych kadr, osób które mogłyby przejąć niektóre obowiązki lekarzy, ale zachowując odpowiednie kompetencje i doświadczenie.

– Warto podkreślić, że istnieje znaczna liczba specjalistów zdrowia publicznego bez zatrudnienia, co stanowi potencjalne źródło wsparcia. Kolejną istotną kwestią są programy celowane. Chociaż mogą one przynosić korzyści politykom, pod warunkiem skuteczności i odpowiedniego finansowania, mogą również faworyzować niektóre grupy kosztem innych. Przykładem tego jest wprowadzenie programów skoordynowanych w kardiologii, które budziły moje zastrzeżenia na początku. Zamiast dzielić pacjentów, powinniśmy dążyć do jednolitego podejścia, które gwarantuje równy dostęp do opieki – stwierdził. – Należy również pamiętać o efektywnym wykorzystaniu funduszy publicznych, aby uniknąć sytuacji, gdzie pieniądze przeznaczone na konkretny cel są marnowane na zbędne biurokratyczne struktury. Niestety, decyzje polityczne i administracyjne często wpływają na sposób funkcjonowania systemu zdrowia, co wymaga naszej akceptacji, choć nie mamy na nie bezpośredniego wpływu.

Prof. Gil uważa, że długoterminowe podejście powinno koncentrować się nie tylko na zarządzaniu kadrami odpowiedzialnymi za dochód narodowy, lecz także na edukacji i profilaktyce zdrowotnej od najmłodszych lat. W ten sposób możemy przyczynić się do poprawy zdrowia społeczeństwa i zmniejszenia obciążenia systemu opieki zdrowotnej w przyszłości.

– Pamiętajmy, że nawyki zdrowotne kształtują się od dzieciństwa i mają wpływ na nasze zdrowie w późniejszym wieku. Dlatego też niezbędne jest równoległe działanie w tym obszarze, przy jednoczesnym rozsądnym podejściu i unikaniu skrajności. Ostatecznie, świadomość tego, jak skorupka za młodu nasiąka, jest kluczowa dla podejmowania właściwych decyzji zdrowotnych na przyszłość – puentuje.

Zoom na hipercholesterolemię

Od kilku lat pacjenci w Polsce mają dostęp do nowoczesnej terapii lekami biologicznymi, co dotyczy nie tylko osób z hipercholesterolemią rodzinną, ale także pacjentów z różnymi powikłaniami miażdżycowymi. Program obejmuje dwie grupy pacjentów. Pierwsza to osoby z wrodzoną wadą genetyczną, które mają wyjątkowo wysokie ryzyko sercowo-naczyniowe. Drugą grupę stanowią pacjenci z poważnymi powikłaniami miażdżycowymi, którzy mimo standardowej terapii statynami i ezetimibem nie osiągają odpowiednich poziomów cholesterolu LDL.

Jak podkreśla prof. Chlebus, terapia lekami biologicznymi, takimi jak przeciwciała monoklonalne lub inhibitory PCSK9, jest niezwykle skuteczna. Badania wskazują, że dzięki tej terapii możliwe jest nawet obniżenie LDL cholesterolu o 90 proc., co przekłada się na znaczące zmniejszenie ryzyka sercowo-naczyniowego, udarów i zawałów.

– Warto podkreślić, że obecnie mamy solidne dowody naukowe potwierdzające korzyści związane z radykalnym obniżeniem poziomu LDL cholesterolu. Nie boimy się już tak niskich poziomów cholesterolu, ponieważ wiemy, że pacjenci nadal czerpią z tego korzyści zdrowotne.

Program obejmuje również pacjentów homozygotycznych, którzy są rzadką grupą wymagającą specjalistycznej opieki. Dzięki nowoczesnym lekom, takim jak lomitapid, można skutecznie zarządzać ich ekstremalnie wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym.

– Należy jednak zauważyć, że dostęp do programu jest ograniczony. Obniżono próg wejścia dla pacjentów pozawałowych do 70 mg/dl, co jest krokiem w dobrą stronę, ale dla pacjentów z hipercholesterolemią próg ten nadal wynosi 100 mg/dl. To powoduje, że niektórzy pacjenci z genetyczną hipercholesterolemią mają ograniczony dostęp do nowoczesnych terapii, pomimo ich wysokiego ryzyka powikłań sercowo-naczyniowych. Dlatego apelujemy o dalsze rozszerzenie programu, aby większa liczba pacjentów mogła skorzystać z zaawansowanych terapii, które mogą znacząco poprawić ich jakość życia i przeżycie – kontynuuje. – Chciałbym również podkreślić, że mimo kosztów terapia lekami biologicznymi nie jest dla każdego, ale jest niezbędna dla pacjentów, u których standardowe leczenie nie przynosi efektów. Edukacja pacjentów i świadomość społeczna są kluczowe, aby zapewnić właściwe wykorzystanie tych zaawansowanych terapii – dodaje.

Ewa Kurzyńska z Długo i Szczęśliwie zaakcentowała, że od wielu lat medialnie interesuje się hipercholesterolemią, ponieważ lipidy są kluczowe dla zdrowia serca i naczyń – zaburzenia lipidowe to główny czynnik ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, dotykający aż 21 milionów Polaków. Przyznała, że niedawno do medialnych, dołączyły zainteresowania osobiste, ponieważ sama dołączyła do grupy pacjentów z podwyższonym poziomem cholesterolu. Przyznała, że kiedy skonsultowała się z lekarzem rodzinnym w sprawie wyników lipidów i terapii statynami, zauważyła jego zdziwienie, ponieważ rzadko kto zgłasza się z własną inicjatywą leczenia, co pokazuje, jak wiele pracy przed nami w edukacji zdrowotnej. Jednocześnie podkreśliła, że stawia na pozytywny przekaz i poszukiwanie faktów, które mogą zachęcić do regularnych badań lipidowych i zmiany diety. Zauważyła, że dzieci w Polsce szybko tyją, co ma poważne konsekwencje dla ich zdrowia sercowo-naczyniowego, dlatego wierzę, że przesiewowe badania u sześciolatków, w tym lipidogramy, które mogą znacząco pomóc w wykrywaniu zaburzeń lipidowych. Inwestowanie w profilaktykę może przynieść długoterminowe korzyści poprzez zmniejszenie zapotrzebowania na kosztowne leczenie naprawcze.

Artur Wolski z Polskiego Radia przypomniał, że misyjną rolą mediów, a jednocześnie obowiązkiem jest edukacja i informowanie społeczeństwa. Przyznał że ostatnie osiem lat było wyjątkowo trudne przez zmaganie się z oporem wśród decydentów, którzy uważali medycynę za źródło niepotrzebnego niepokoju i nie widzieli w niej sukcesów, co skutkowało ograniczonymi możliwościami w prowadzeniu programów edukacyjnych. Obecnie, choć sytuacja stopniowo się zmienia, uważa, że kluczowa jest popularyzacja zdrowia od najmłodszych lat, budowanie przekazu zrozumiałego dla dzieci, od przedszkola po szkoły. Wspomniał, że miał przyjemność prowadzenia wielu programów w Polskim Radiu Dzieciom, gdzie tematy zdrowia i edukacji były przedstawiane w sposób prosty, przystępny i niekiedy zabawny. Wyniki badań pokazały, że dzieci z radością uczestniczyły w tych programach, co było wielkim sukcesem. Jednocześnie, obecnie finansowanie mediów jest mocno ograniczone, co powoduje, że większość audycji opiera się na powtórkach. Red. Wolski wyraził nadzieję, że sytuacja się poprawi, bo to ważny kanał do przekazywania wartościowych treści oraz determinację w kontynuowaniu pracy nad zwiększeniem świadomości zdrowotnej społeczeństwa, szczególnie poprzez skuteczne, ciągłe działania medialne i edukacyjne, ponieważ jako dziennikarz ma obowiązek i możliwość wpływania na kształtowanie świadomości społecznej.

W podsumowaniu debaty prof. Robert Gil stwierdził, że potrzebujemy ponadpartyjnego konsensusu w kwestii zdrowia obywateli, podobnie jak w kwestii obronności kraju. Ważne jest, aby wyniki programów rządowych nie były odkładane na bok po zmianie władzy, ale aby mieć odwagę i uczciwość korzystać z dobrych osiągnięć i na ich podstawie budować przyszłość.

– Obecnie dyskutujemy o różnych programach profilaktycznych, takich jak „PolSenior”. Pytanie brzmi, czy rządzący znają ich wyniki i czy są skłonni do przesunięć w kierunku medycyny prewencyjnej. Mam nadzieję, że mimo problemów z wypaleniem zawodowym, większość lekarzy, pielęgniarek i pracowników ochrony zdrowia nadal ma entuzjazm i chęć działania, ale potrzebujemy mądrego zarządzania i odpowiedniego finansowania – zauważył profesor. – Onkolodzy zbudowali świadomość na temat chorób nowotworowych wiele lat temu, a kardiolodzy przez lata chwalili się sukcesami. Niestety, to doprowadziło do sytuacji, w której pacjenci nie boją się następstw chorób serca, myśląc, że leczenie po zawale czyni ich całkowicie zdrowymi. Musimy zmienić tę politykę, edukując ludzi, że unikanie zawału jest kluczowe dla długowieczności – dodał.

Zaapelował do redaktorów o pomoc w mądrym przekazywaniu tej wiedzy, bez niepotrzebnego straszenia, ale z jasno określonymi konsekwencjami deklarując, że Polskie Towarzystwo Kardiologiczne będzie nadal współpracować z mediami, aby edukować zarówno dorosłych, jak i dzieci.

Źródło: Debata Media Świadome Kardiologii 2024. ZOOM na kardiologię, ZOOM na hipercholesterolemię. Fundacja Instytut Świadomości
Next article
Home » Serce i krew » Polska krajem wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego
serce i krew

Niewydolność serca a wykluczenie społeczne seniorów

Problem zachorowalności na niewydolność serca (NS) to wyzwanie cywilizacyjne, którego skala uprawnia nas do nazywania go prawdziwą epidemią.

Prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski

Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego

Już dziś chorobę zdiagnozowano u ponad miliona Polaków, wiemy jednak, że ta liczba z roku na rok będzie się gwałtownie powiększać. Niewydolne serce jest bowiem ceną, którą płacimy za dłuższe życie i skuteczne leczenie incydentów sercowo-naczyniowych.

Rozwój procedur kardiologii interwencyjnej na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat spowodował, że zawał serca przestał być synonimem wyroku śmierci. Śmiertelność wewnątrzszpitalna kształtuje się na poziomie ok. 6,5 proc. (w ciągu roku od incydentu) dla chorych leczonych interwencyjnie, co oznacza, że dla dominującej większości wypis to szansa na nowe życie. Dla wielu będzie to jednak dopiero początek walki o zdrowie. Jednym z możliwych powikłań po przebytym incydencie będzie właśnie niewydolność serca, która poprzez stopniowe pogarszanie się funkcji serca i kolejnych narządów organizmu nieuchronnie prowadzi do jego wyniszczenia. O NS mówimy także przy wadach zastawkowych. Wraz z wiekiem i towarzyszącą mu naturalną eksploatacją serca pojawiają się także niezdiagnozowane wcześniej problemy strukturalne, np. niedomykalność zastawki mitralnej czy zwężenie zastawki aortalnej. To schorzenia, które stają się rzeczywistością dzisiejszych siedemdziesięcio-, osiemdziesięcio- czy dziewięćdziesięciolatków i nigdy wcześniej nie występowały na taką skalę.

Myśląc o trudnościach ruchowych, z którymi borykają się osoby starsze, najczęściej podajemy problemy ortopedyczne czy reumatyczne. Rzadko wskazujemy na niewydolność serca, która skutkuje permanentnym osłabieniem, zmęczeniem nawet przy niewielkim wysiłku, obrzękami podudzi czy dusznością pojawiającą się nawet w spoczynku – tłumaczy prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski, Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Niewydolność serca prowadzi też do analogicznej choroby nerek, skutkiem czego chorzy zmagają się z narastającymi obrzękami nóg, bólami głowy, częstomoczem i postępującym wyniszczeniem. Seniorzy stopniowo wycofują się więc z aktywnego życia, ostatecznie całkowicie się uniesamodzielniając. Zdrowotne konsekwencje to nie tylko problemy z wykonywaniem codziennych, prozaicznych czynności, takich jak zrobienie zakupów czy wejście po schodach. Stają się również przyczyną wstydu, apatii i depresji wynikających z uzależnienia od osoby trzeciej. Pojawia się również uczucie samotności, bo dla tych często energicznych i towarzyskich osób nową okolicznością jest uwięzienie we własnym domu i strach przed komunikowaniem własnych potrzeb.

W dobie starzejącego się społeczeństwa kwestia niewydolności serca to dla systemu wyzwanie, przed którym nie ma ucieczki. Skala zachorowalności wymusza na decydentach podjęcie wielowymiarowych działań, które odpowiedzą na potrzeby seniorów i zaproponują im rozwiązania. Dlatego też leczenie niewydolności serca oraz podnoszenie świadomości na jej temat stało się jednym z priorytetów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Wartość edukacyjną niesie również kampania społeczna „Stawka to życie. Zastawka to życie”, która promuje mało inwazyjne zabiegi przezcewnikowe w wadach strukturalnych serca. Dzięki nim także pacjenci wysokiego ryzyka operacyjnego, czyli właśnie seniorzy, mogą w sposób bezpieczny odbyć korekcję wady i wrócić do utraconej sprawności.

W tym roku koncentrujemy się na cierpiących na niedomykalność zastawki mitralnej, którzy do tej pory ze względu na wiek lub stan kliniczny nie kwalifikowali się do leczenia operacyjnego. Wierzymy, że dzięki naszym działaniom o mało inwazyjnych zabiegach zacznie się mówić w przestrzeni publicznej, a tym samym – ich liczba wzrośnie do tej pożądanej – kwituje prof. Witkowski, który kampanię koordynuje już od 2015 roku.

Next article