Nagły incydent sercowo-naczyniowy i świadomość o chorobie najważniejszego narządu – serca – to dla pacjenta trauma. Zbagatelizowana, niezauważona, niezrozumiana i pozostawiona samej sobie może prowadzić do kolejnej ciężkiej choroby cywilizacyjnej – depresji. To już potwierdzone, że choroby serca i depresja mają ze sobą ścisły związek.
Profesor dr hab. n. med. Robert Gil
Prezes Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego
Ewelina Pańczyk
Prezes fundacji Instytut Świadomości
Serce to emocje
Jak mówi Ewelina Pańczyk, prezes fundacji Instytut Świadomości, pacjent kardiologiczny to pacjent szczególnie wrażliwy, osoba, która przeżywa strach o swoje zdrowie i życie, traci poczucie bezpieczeństwa, którego fundamentem jest zdrowie. W jego codzienność wkrada się niepewność, brak stabilności, w tym emocjonalnej, a to niestety droga do problemów zdrowia psychicznego, w tym depresji.
– Mimo że chory otrzymuje od lekarza niezbędne zalecenia, które mają wspomóc wyzdrowienie i funkcjonowanie z chorobą kardiologiczną, są to przede wszystkim zalecenia dotyczące diety, aktywności fizycznej, badań i farmakologii. Zapomina się o psychice pacjenta, a przecież to właśnie jego stan psychiczny może być albo największym wsparciem albo przeszkodą w realizowaniu zaleceń terapeutycznych. A stąd prosta droga do kolejnych incydentów sercowo-naczyniowych – wyjaśnia Ewelina Pańczyk.
Depresja czynnikiem ryzyka
Depresja jako choroba powinna być postrzegana jako jeden z poważniejszych czynników ryzyka sercowo-naczyniowego u pacjentów po przebytym zawale mięśnia sercowego.
– Jeszcze do niedawna my jako kardiolodzy bagatelizowaliśmy wpływ depresji na pacjenta z chorobami serca. Jeszcze do niedawna depresja w ogóle nie była postrzegana jako tak poważna choroba mogąca mieć śmiertelne konsekwencje, a raczej jako czas obniżonego nastroju, przejściowy stan. Populacja leczonych przez nas pacjentów urosła jednak na tyle, że zaczęliśmy zauważać konkretne związki i od kilku lat wiemy, że i aspekt zdrowia psychicznego wymaga naszej uwagi – tłumaczy prof. Robert Gil, prezes Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Chcieć żyć
Depresja to nie tylko stan obniżonego nastroju, brak wiary w siebie, utrata motywacji czy niechęć do kontaktów międzyludzkich. Pacjent z depresją może targnąć się na swoje życie lub zupełnie zrezygnować z walki o nie.
– Prawdziwa depresja to choroba przewlekła, którą trzeba leczyć, szukając pomocy u specjalisty zdrowia psychicznego, podobnie jak w przypadku chorób serca pomocy szukamy u kardiologa. Dziś każdy specjalista zajmujący się leczeniem chorób cywilizacyjnych powinien mieć świadomość wpływu i znaczenia zdrowia psychicznego na pacjenta. Nie przesadzę, jeśli powiem, że to sprawa życia i śmierci – twierdzi Ewelina Pańczyk.
– Depresja u pacjenta sercowego to problem złożony i zdecydowanie bardziej poważny niż tylko chwilowy spadek nastroju. To poważna choroba, która wymaga wsparcia farmakologicznego i psychiatrycznego! Jeśli chodzi o farmakologię, nie wystarczą jedynie leki uspokajające. Tu potrzebny jest specjalista – psychiatra, który rozpozna problem i zastosuje odpowiednie leczenie farmakologiczne – wyjaśnia prof. Gil. To alarmujące, że pacjenci po zawale serca i jednocześnie chorujący na depresję są aż o 50 proc. bardziej narażeni na zgony! – dodaje.
Jak podkreśla Ewelina Pańczyk, jeśli mamy rzeczywiście do czynienia z depresją, to nawet wsparcie bliskich pacjenta, choć tak istotne, może okazać się niewystarczające. Zgadza się z tym prof. Gil, który dodaje, że warunkiem skutecznego leczenia kardiologicznego, dającego szansę na wyleczenie pacjenta z depresją, jest wsparcie psychiatry i odpowiednie leczenie uzupełniające terapię kardiologiczną.