Dr n. med. Joanna Kufel-Grabowska
Pracuje w Klinice Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, zainteresowania naukowe obejmują techniki zachowania płodności u pacjentów z nowotworami, ciążę po chorobie nowotworowej oraz powikłania kardiologiczne związane z leczeniem
Potrójnie ujemny podtyp występuje u 10-15 proc. pacjentek z rakiem piersi. Do niedawna był on najgorzej rokującym. Dzięki dostępowi do innowacyjnych terapii sytuacja pacjentek uległa zmianie. Tego typu terapie realnie wpływają na wydłużenie przeżycia.
Czym charakteryzuje się potrójnie ujemny rak piersi i dlaczego jest uznawany za nowotwór o szybkim przebiegu i agresywnej progresji?
To nowotwór, który nie ma ekspresji receptora estrogenowego, progesteronowego ani nadekspresji receptora HER2. Rzeczywiście jest to nowotwór dosyć agresywny. On szybko rośnie, ale też dosyć dobrze odpowiada na chemioterapię. Ma jednak inne negatywne cechy. Szybko może dojść do progresji choroby nowotworowej. Częściej niż w przypadku innych nowotworów obserwujemy przerzuty w narządach miąższowych i w ośrodkowym układzie nerwowym. Dość szybko występują też wznowy. Jeżeli mamy pacjentki z wczesnym rakiem piersi, to te wznowy są często w ciągu pierwszych dwóch-trzech lat, a potem już ryzyko zdecydowanie maleje.
Jakie wyzwania wiążą się z leczeniem agresywnych form potrójnie ujemnego raka piersi (TNBC), zwłaszcza u pacjentek z szybko postępującym nowotworem?
Jeżeli mamy do czynienia z nowotworem wczesnym, czyli takim, który zaatakował tylko pierś i węzeł chłonny, to poza standardową chemioterapią stosujemy też inne metody, takie jak immunoterapia. Jeśli pacjentka jest nosicielką wariantów patogennych w genach BRCA1/BRCA2, to dodatkowo sięgamy po inhibitory PARP. W przypadku choroby zaawansowanej mamy do dyspozycji dodatkowe leczenie. Jest to immunoterapia razem z chemioterapią u pacjentek PD-L1+, są immunokoniugaty czy inhibitory PARP. Tu zależy nam mocno na leczeniu bardzo aktywnym. Jeżeli bowiem mamy już rozsiew raka trójujemnego, to niestety przeżycia są kiepskie. To zaledwie rok-dwa lata. Bardzo zależy nam więc na nowoczesnych metodach terapii.
Jakie kryteria są kluczowe przy doborze odpowiedniego leczenia dla pacjentek z zaawansowanym potrójnie ujemnym rakiem piersi?
Jeżeli mamy pacjentki PD-L1+, co ustalamy na podstawie badania immunochemicznego z tkanki guza, i jest to około 30 proc. pacjentek, to w pierwszej linii mogą one dostać immunoterapię z chemioterapią. Zawsze określamy też warianty patogenne w genach BRCA1/BRCA2 – żeby móc podać inhibitory PARP. Mamy też odpowiednią sekwencję leczenia. W pierwszej linii jest to zwykle chemioterapia lub inhibitory PARP. A w drugiej i kolejnych liniach mamy jeszcze immunokoniugat nakierowany na receptor TROP-2. Jest to swoisty koń trojański, czyli przeciwciało, które łączy się z określonym receptorem (TROP-2), wprowadza cytostatyk do wnętrza komórki i wypuszcza tam chemioterapię, która niszczy również sąsiednie komórki. To bardzo skuteczne, refundowane w Polsce leczenie.
Jak innowacyjne terapie mogą wpłynąć na obecne standardy leczenia tej grupy chorych?
Warto podkreślić, że innowacyjne leki, takie jak immunoterapia, realnie wpływają na wydłużenie przeżycia naszych pacjentek, co wykazano w badaniach. Obecne standardy leczenia w raku trójujemnym w Polsce zasadniczo odpowiadają możliwościom, jakie stwarzają współczesne, dostępne na świecie opcje. Jest natomiast szczególna grupa chorych – z nowotworem HER2-low, czyli o niskiej ekspresji receptora HER2. To grupa, która się mieści zarówno wśród potrójnie ujemnych, jak i hormonozależnych. Dla niej brakuje nam rozwiązań systemowych. Poza tym chore na trójujemnego raka piersi są w Polsce dobrze zabezpieczone.