Skip to main content
Home » Onkologia » Nowotwór to nie wyrok!
Onkologia

Nowotwór to nie wyrok!

nowotworowa
nowotworowa

Franek Rumak

Ambasador Fundacji „Cancer Fighters”. Młody, wysportowany, chłopak, który pokonał nowotwór jądra. Jak sam piszę o sobie „Otarł się o śmierć, by urodzić się na nowo”.

Franku jesteś, wysportowany, aktywnym w mediach społecznościowych, uśmiechniętym i pełnym energii młodym człowiekiem, ale za tym idealnym obrazkiem, kryje się niecodzienna historia walki o życie. Wykryto u Ciebie nowotwór w wieku 18 lat. Opowiedz nam jak wyglądała diagnoza i czy miałeś niepokojące objawy?

Pamiętam jak dziś. Było to lato 2012. Za dnia pracowałem wtedy jako Ratownik Wodny na Wrocławskim kąpielisku „Glinianki”, a wieczorami wychodziliśmy z przyjaciółmi do Pubu, porozmawiać i fajnie spędzić czas. Nie wiem, ile w tym prawdy, ile przypadku i czy miało to jakiekolwiek znaczenie, ale pewnego wieczoru zostaliśmy zaatakowani (dosłownie) przez dwóch wielkich Panów. Siedzieliśmy sobie ja, moich dwóch przyjaciół i moja była dziewczyna. Dwaj Panowie jak zaklęci wlecieli w nas z pięściami. Ja, jak zwykle jako bohater chciałem ich zatrzymać, by moja ekipa mogła się oddalić w bezpieczne miejsce. Pamiętam tylko chwilę, w której leżę na ziemi, a wielcy Panowie kopią mnie jeden za drugim. To w brzuch, to w głowę, to w genitalia.

Tak jak już wspomniałem wcześniej, nie wiem czy to wszystko było powiązane, ale ciągle bolało mnie jądro, a jakiś czas po tym incydencie zrobiło się twarde jak kamień. Diagnoza była bardzo prosta. Najpierw Pani Doktor przepisała mi jakieś maści, ale skierowała na CITO do kolejnego specjalisty. Ten odrzekł – nowotwór złośliwy. Operacja, chemioterapia, długa rekonwalescencja…

I się zaczęło. Moim nowym ulubiony „lookiem” był luźny dres, koszulka, skarpetki, kapcie oraz nieogolona broda i włosy, bo uwierzcie, że podczas chemioterapii Twój wygląd to ostatnie o czym myślisz.

Co czułeś po stwierdzeniu u Ciebie raka? Czy to wpłynęło na Twoje plany i marzenia?

W wieku 18 lat miałem jeden jedyny plan na siebie. Był bardzo prosty. Nie było planu B, bo wiedziałem, że jak wyprę wszystkie możliwości to uda mi się zrealizować swój plan. Chciałem dostać się do Wyższej Szkoły Oficerskiej (obecnie Akademia Wojsk Lądowych) we Wrocławiu. Zostać Oficerem, wspinać się po drabinkach hierarchii wojskowej, by po jakimś czasie wstąpić w szeregi wojsk specjalnych takich jak Grom czy Formoza (z naciskiem na tych drugich, bo bardzo dobrze pływałem, a oni tym się właśnie cechowali).

Gdy wykryli u mnie raka byłem właśnie na etapie przejściowym z Liceum na Studia. Poskładałem papiery, przeszedłem testy i tylko czekałem, czy mnie przyjmą do Szkoły Oficerskiej. Pech chciał, że byłem za słaby. Moja ilość punktów rekrutacyjnych nie wystarczyłaby dostać się do uczelni. Było bardzo mało miejsc, a wielu chętnych. Dziwnym trafem ludzie, którzy nie umieli się podciągnąć 3 razy na drążku dostawali mundur.

Wracając do tematu – nie dostałem się w pierwszej turze. Po rozpoczęciu roku istniała możliwość, by ze studiów cywilnych przenieść się na wojskowe. Dostałem taką możliwość. Moi znajomi ze studiów cywilnych którzy chcieli wylądować w wojsku też ją dostali. Oni poszli. Ja też. Tylko nie do koszarów, a do 4-go Szpitala Wojskowego z polikliniką we Wrocławiu. Nie zostałem żołnierzem to chociaż w szpitalu wojskowym poleżę.

Miałem bardzo silne pragnienie wyzdrowieć i dalej kontynuować moją niespełnioną drogę żołnierza, lecz dowiadywałem się z różnych źródeł, że po moich przygodach zdrowotnych, nie mogę się zakwalifikować jako zdrowy człowiek i nie dopuszczą mnie testy zdrowotne by pójść do wojska. Załamałem się. Mój jedyny plan na życie runął w tamtej chwili.

W pewnym momencie chciałem popaść w depresję, bo to byłby idealny moment, ale moja psychika Punishera nie pozwalała mi na to i za każdym razem, gdy dochodziłem do wniosku, że już nic mnie na tym świecie dobrego nie czeka, że jedyna ścieżka życia została mi odebrana i że będzie tylko gorzej to szybko zmieniałem swoje nastawienie i zapalała mi się iskra w oku oznaczająca, że „jeszcze będzie pięknie tylko załóż wygodne buty, bo masz do przejścia całe życie”.

Jak wyglądała Twoja droga do wyjścia z choroby? Co dało Ci siłę pokonania przeciwności losu?

Instagram. A właściwie to YouTube, bo to był czas, gdy Instagram jeszcze nie istniał. Byłem wtedy zajarany rozwijaniem sylwetki i siły fizycznej. Znalazłem gościa który sam przeszedł raka i zbudował fenomenalną formę. Pomimo przeciwwskazań ten gość się nie poddał i spełniał swoje marzenia. Wrzucał filmiki na YouTube inspirując miliony osób. Chciałem być taki jak on. Chyba to właśnie potężne pragnienie i chęć inspirowania ludzi dawała mi siłę każdego dnia by pić te niedobre soczki białkowe, brać chemioterapie, jakieś inne specyfiki i się nie poddawać. Najważniejsze jest nastawienie.

Co powiedziałbyś osobom, które są w podobnej sytuacji? Jak zachęciłbyś je do walki z rakiem?

By wykorzystały to jako dar. Trzeba popatrzyć na to z innej strony. Mam taki ulubiony cytat:

When life puts you in tough situations, don’t say why me”, say try me”.

Wykorzystaj swoją chorobę w konkretnym celu. To czas na poznanie siebie, na zresetowanie swojego życia, na pogrzeb, po którym wstaniesz, otrzepiesz się z piachu i pójdziesz dalej. To dar, możliwość ponownego narodzenia. Przewartościowania swojego życia. Czas na analizę Twoich znajomych i bliskich. Kto jest przy Tobie, kto się interesuje, kto pomaga, a kto zapomniał. To czas by w końcu przestać myśleć o nic nieznaczących problemach, a skupić się na ważnych rzeczach. To czas, w którym uświadamiamy sobie, że mamy jedno życie i trzeba je przeżyć jak najlepiej się potrafi. Mamy jedną szansę, wykorzystajmy są.

Jak zmieniła Twoją osobę ta sytuacja i w jaki sposób wpłynęła na Twoje życie?

Idę po swoje. Z podniesioną głową, wypiętą klatką, pewnym krokiem, drogą otoczoną pochodniami w postaci drogowskazów, czyli moich marzeń. Czyhają na mnie potwory (w postaci pokus i złych ludzi) gdy tylko zboczę z mojej ścieżki oraz ćwierkają ptaszki (w postaci wspierających mnie osób) kibicując mi żebym szedł przed siebie. Droga jest bardzo długa i nie ma mety. Uświadomiłem sobie, że w podróży jakim jest życie nie meta się liczy, a droga, którą kroczymy.

Zakochajmy się we wspinaczce zamiast w zdobywaniu szczytów, a odnajdziemy szczęście. „Nie przestawajmy iść, a któregoś dnia dojdziemy tam, gdzie ludzka wyobraźnia nie sięga”. Mam trochę swój świat. Wypełniony jest metaforami i obrazami, które prawdopodobnie tylko ja rozumiem. Lubię traktować siebie samego jak głównego aktora w filmie, w którym sam jestem reżyserem. To pomaga żyć tak jak chcemy. Nie zamykam się na możliwości. Wiem, że prawie wszystko jest możliwe, tylko trzeba włożyć w to pracę. Czasami trzeba będzie z czegoś zrezygnować. Zrobić bilans zysków i strat. Zacząłem rozumieć jak ten świat funkcjonuje. Jak funkcjonuje człowiek.

Pomimo, że nie czytałem, żadnych książek typu „potęga podświadomości” czy książek z gatunku socjologii to wydaje mi się, że przez moje doświadczenia życiowe i umiejętność wyciągania wniosków z zachowań poszczególnych osób, potrafię analizować zagadnienia związane właśnie z ludźmi i ich funkcjonowaniem. Może właśnie dlatego tak dobrze czuje się w roli chłopca, który inspiruje. Sam, będąc w szpitalu tej inspiracji potrzebowałem i znalazłem. Teraz chce inspirować dalej.

Ale odpowiadając na pytanie: „jak zmieniła mnie ta sytuacja”, powtórzę pierwsze zdanie: „Idę po swoje”. Mnie choroba nowotworowa ukształtowała i otworzyła mi oczy. Zmieniła mnie na lepsze. Z próżnego gościa, który bawił się życiem na faceta, który widzi możliwości. Nieograniczone możliwości i chce walczyć każdego dnia. Nie tylko o siebie i dla siebie, tylko dla wszystkich ludzi na tym świecie. Jestem uśmiechnięty, otwarty, cierpliwy i wyrozumiały. Nie oceniam ludzi po okładce. Wiem, że za każdym czynem kryję się jakiś powód. Ludzie są krzywdzeni i boją się o tym mówić.

Pani kasjerka w Biedronce ma zły humor nie dlatego, że kasuje produkty w supermarkecie. Ta Pani ma inne powody i nie wińmy ją za to. Może coś złego się stało w jej rodzinie? Może syn miał wypadek i leży w szpitalu? Nie wiemy tego. Nie osądzajmy pochopnie. To najgorsze co robimy w dzisiejszych czasach. Choroba nowotworowa dała mi umiejętność do częstego powstrzymywania się przed osądzaniem innych.

Franek Rumak: Wykorzystaj swoją chorobę w konkretnym celu. To czas na poznanie siebie, na zresetowanie swojego życia. To dar, możliwość ponownego narodzenia. Przewartościowania swojego życia.
Next article
Home » Onkologia » Nowotwór to nie wyrok!
onkologia

Leczenie czerniaka zaawansowanego w Polsce jest na bardzo dobrym poziomie

W ciągu ostatnich 10 lat mamy do czynienia z prawdziwą rewolucją w leczeniu zaawansowanego czerniaka. Polscy pacjenci mają dostęp do wielu rozwiązań terapeutycznych, które nie tylko ratują ich życie, ale również poprawiają jego jakość.

Prof.-dr-hab.-med.-Piotr-Rutkowski

Prof. dr hab. n. med. Piotr Rutkowski

Kierownik Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków, Pełnomocnik Dyrektora ds. Narodowej Strategii Onkologicznej i Badań Klinicznych, Narodowy Instytut Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowy Instytut Badawczy w Warszawie, Przewodniczący Zespołu Ministra Zdrowia ds. Narodowej Strategii Onkologicznej, Przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologicznego

Jak kształtuje się sytuacja pacjenta w Polsce w porównaniu ze światowymi standardami w kontekście leczenia zaawansowanego czerniaka? Czy mamy obecnie dostęp do najnowszych terapii?

Leczenie zaawansowanego czerniaka w Polsce jest na bardzo dobrym poziomie. Program lekowy jest elastyczny i obejmuje różne metody leczenia, w tym immunoterapię czy leczenie ukierunkowane molekularnie (leczenie celowane). W przypadku immunoterapii możemy zastosować immunoterapię w monoterapii (z zastosowaniem jednego leku) lub immunoterapię skojarzoną (z zastosowaniem dwóch leków). Leczenie ukierunkowane molekularnie stosujemy w przypadku stwierdzenia obecności mutacji w genie BRAF u pacjenta. Jak już wcześniej wspomniałem, program lekowy w Polsce jest na tyle elastyczny, że umożliwia w razie konieczności sprawne reagowanie i zamianę terapii lub jej ponowne włączenie. Kluczową informacją jest również fakt, że pacjenci mają dostęp do tego typu leczenia w 33 specjalistycznych ośrodkach, które są doświadczone w prowadzeniu takich terapii.

O czym świadczy obecność mutacji w genie BRAF? Czym charakteryzuje się leczenie pacjentów z tą mutacją?

Mutacja w genie BRAF występuje u około 50 proc. pacjentów z zaawansowanym czerniakiem. Efektem mutacji genu jest powstanie nieprawidłowego białka BRAF, które jest ważnym elementem szlaku sygnałowego w komórce, dającym sygnał do dzielenia i namnażania się komórek. Jeśli białko to jest nieprawidłowe, szlak sygnałowy jest zaburzony i komórka dzieli się nieustannie.

Obecność mutacji w genie BRAF najczęściej jest związana z czerniakami, które są zlokalizowane w miejscach nieuszkodzonych przez przewlekłe działanie promieniowania UV. Częściej występują u osób w młodszym wieku. Jest to mutacja, która powoduje bardziej agresywny przebieg czerniaka, natomiast jej obecność umożliwia wprowadzenie leczenia celowanego blokującego aktywność nieprawidłowego białka BRAF (lek anty-BRAF). W celu jeszcze skuteczniejszego zablokowania szlaku związanego z nieprawidłowym białkiem BRAF, stosujemy dodatkowo lek blokujący inne białko na tym szlaku – białko MEK. Mówimy wtedy o terapii celowanej anty-BRAF i anty-MEK.

Od września 2020 roku w leczeniu pacjentów stosowana jest terapia skojarzona anty-BRAF/anty-MEK enkorafenib z binimetynibem. Jak wygląda efektywność tej terapii i jakie korzyści niesie chorym?

Terapia skojarzona enkorafenibem z binimetynibem ma najlepszą tolerancję wśród trzech dostępnych w Polsce metod leczenia ukierunkowanego molekularnie. Mediana przeżycia chorych przyjmujących leczenie enkorafenibem z binimetynibem wyjściowo przekracza 33 miesiące, co jest naprawdę bardzo dobrym wynikiem jak na chorobę przerzutową.

Terapia ta ma wysoką tolerancję – wykazuje mniej przypadków występowania np. gorączek wśród pacjentów w porównaniu do innych rozwiązań terapeutycznych. Dzięki temu pacjenci mają lepszy compliance, czyli zgodność, w przyjmowaniu leków bez przerw. Co więcej, ten rodzaj leczenia jest obecnie badany w kontekście innych przypadków. Wiemy już, że jest ono aktywne przy np. przerzutach do ośrodkowego układu nerwowego. To wszystko sprawia, że już niedługo będzie więcej wskazań do zastosowania tej skutecznej kombinacji lekowej.

Co dla pacjentów oznaczało rozszerzenie dostępu do terapii czerniaka zaawansowanego? Jak to wpłynęło na ich komfort życia?

Rozszerzenie dostępu do terapii leczenia czerniaka zaawansowanego wpłynęło głównie na poprawę przeżyć pacjentów z tym nowotworem. Jeszcze 10 lat temu tylko 3-5 proc. pacjentów z przerzutowym czerniakiem żyło dłużej niż 5 lat, obecnie jest to 40-50 proc., co stanowi niewiarygodną różnicę. Wiedząc jak dokładnie stosować te leki, mamy również coraz lepsze profile tolerancji oraz coraz sprawniej możemy zarządzać zdarzeniami niepożądanymi. Mamy bardzo dobre algorytmy postępowania zapewniające bezpieczeństwo pacjentom. Większość chorych może normalnie funkcjonować, a nawet pracować podczas leczenia. Mamy też możliwość tzw. wakacji terapeutycznych w immunoterapii, ponieważ w większości przypadków udokumentowano, że terapia ta nadal działa, mimo odstawienia aktywnego leczenia.

Next article