Agata Janusiewicz
Mama dwójki maluchów, Ali i Leosia, od kilku miesięcy zmaga się z rakiem jelita grubego
Agata Janusiewicz z Poznania, mama dwójki maluchów, Ali i Leosia, od kilku miesięcy zmaga się z rakiem jelita grubego. Choć w wieku 29 lat nikt nawet nie spodziewa się tak poważnej choroby, to Agata nie traci pogody ducha i nadziei na przyszłość.
Agata od wielu lat regularnie wykonywała badania profilaktyczne. Wspomina: W pierwszej ciąży miałam niedobory żelaza, dlatego co rok robię testy. Zostało mi to przyzwyczajenie. Chociaż bardzo często słyszałam od różnych lekarzy: „A po co to Pani? Przecież jest Pani młoda, zdrowa.” Na początku tego roku Agata zrobiła badanie morfologii. Okazało się, że znów mam znaczne niedobory żelaza. Stosowałam przepisane suplementy, choć czułam się po nich fatalnie. Jednak znów lekarze mówili, że można to opanować dobrą dietą, że jestem za młoda na kolonoskopię, na gastroskopię też.
Na początku lutego Agata zaobserwowała niepokojące objawy – najpierw silne bóle brzucha, a potem krwotok. Zadzwoniłam do lekarza rodzinnego, ale zostałam zbyta. Na teleporadzie się skończyło. Co miałam robić? Natychmiast poszłam na kolonoskopię, tylko że prywatnie.
Okazało się, że Agata ma gruczolakoraka kątnicy z przerzutami do wątroby. Na leczenie musiała niestety jechać ponad 300 km, do Szczecina. Jak wspomina Agata: Na oddziale słyszałam historie ludzi, którzy odbijali się od szpitala do szpitala, bo oddziały były zamknięte lub przyjmowały tylko chorych na COVID. Gdyby nie wsparcie rodziny, która szukała dla mnie miejsca u dobrego specjalisty i łut szczęścia, nie wiem, czy ja też tak bym nie skończyła.
Agata szybko poradziła sobie ze stresem związanym z chorobą. Tłumaczy to tak: Przecież rak to nie wyrok, a po prostu choroba przewlekła. Przyzwyczaiłam się do myśli, że jest. Poza tym medycyna postępuje, z miesiąca na miesiąc pojawiają się nowe opcje leczenia. Nawet nie myślę o tym, że walczę z rakiem. Po prostu się leczę. Mimo przyjmowania chemioterapii przez większość czasu czuję się jak zdrowy człowiek. Nic mnie nie boli, nawet nie wypadają mi włosy! To mnie przerażało przed chorobą, ta myśl, że będę łysa.
Nie mam czasu na myślenie o tym przy dwójce maluchów. Dzieci są oczywiście ciekawe, co się dzieje. Alusia pyta się, gdzie tak często jeżdżę, czemu łykam tabletki, robię zastrzyki. Nie mówię jej za dużo, nie wiem czy czterolatka by zrozumiała. Tłumaczę tylko że czasem tak jest, gdy jest się chorym.
Największe zmiany w życiu Agaty to zakaz pracy. Zajmuje się księgowością, teraz ze względu na trwającą chemioterapię nie jest w stanie pracować. Jak opowiada: Po chemii jestem zmęczona, nie dam rady wysiedzieć 8 godzin przed komputerem. Rytm życia zaburzają jej też wyjazdy na leczenie do Szczecina. Wyjeżdżam na 4 dni, co dwa tygodnie. Muszę jeździć ponad 300 km w jedną stronę. Nie dałabym rady dotrzeć tam sama, po podaniu jestem osłabiona, bałabym się wsiąść za kierownicę. Ktoś mnie zawsze odwozi i przywozi.
Choroba okazała się dla Agaty i jej rodziny dużym wyzwaniem finansowym. Dlatego założyła zbiórkę w Fundacji Onkologicznej Alivia. Dzięki pomocy darczyńców łatwiej jej ponosić koszty częstych dojazdów na leczenie. Udało jej się także wykonać drogie badanie genetyczne, które pomoże w doborze optymalnej ścieżki leczenia. Dzięki badaniu wiem, że nie przenoszę genetycznie nowotworu – jestem bezpieczna, moje dzieci nie zachorują. Oczywiście cała moja rodzina nadal musi się badać regularnie.
Agata badania ma już za sobą, ale nadal ponosi koszty dotarcia na leczenie. W ramach programu Skarbonka razem z Fundacją Onkologiczną Alivia zbiera środki na dojazdy i konsultacje.
Pomóż jej na skarbonka.alivia.org.pl/agata-janusiewicz.