Skip to main content
Home » Neurologia » SM można oswoić
neurologia

SM można oswoić

tadeusz marczewski katarzyna lisewska
tadeusz marczewski katarzyna lisewska

Dzięki nowoczesnym lekom oraz nastawieniu chorych powoli zmienia się obraz pacjentów chorujących na stwardnienie rozsiane. Do niedawna choroba kojarzyła się z problemami z poruszaniem się i wózkiem inwalidzkim, dzisiaj coraz częściej widzimy, że mimo diagnozy osoby z SM żyją normalnie.

Na co dzień napotykają trudności, często już na etapie samej diagnozy choroby, bo na wizytę u neurologa czy rezonans magnetyczny w państwowej przychodni czeka się miesiącami. Do tego lekarze pierwszego kontaktu rzadko łączą fakty i potrafią nakierować pacjenta na diagnostykę pod kątem występowania SM. Tak było w przypadku Tadeusza Marczewskiego.

Prawie 12 lat temu przeszedłem zapalenie nerwu wzrokowego, co często jest uznawane za pierwszy rzut choroby. Ale wtedy nikt nie pomyślał, żeby badać mnie pod kątem SM, dlatego wyleczono mnie i odesłano do domu – mówi Tadeusz Marczewski. Diagnozę ostatecznie postawiono 10 lat później i to tylko głównie gdzie samej determinacji chorego, który nie zważał na to, że lekarze widząc go pomyślą, że jest hipochondrykiem. Mimo diagnozy, prowadzi aktywne życie, uprawia sporty i pracuje jako nauczyciel.

Choroba nie zmieniła też planów życiowych Katarzyny Lisewskiej, chociaż na początku diagnoza była dla niej ciężka do zaakceptowania, to jak zwykle postanowiła działać. W końcu, mimo wielu obaw, zdecydowała się na bycie mamą.

Myślę, że zdecydowałam się na macierzyństwo w momencie, kiedy nauczyłam się bardzo dobrze funkcjonować z chorobą, było to ok. 10 lat po postawieniu diagnozy – opowiada Katarzyna Lisewska. Chociaż stres związany z ciążą i porodem może powodować wystąpienie rzutów, to w tym przypadku okazało się, że po krótkim pogorszeniu stanu zdrowia udało się wrócić do normalnego funkcjonowania.

Pojawienie się dziecka daje tak ogromny ładunek szczęścia, optymizmu, zadowolenia, że nawet jeśli ciąży czy wychowaniu malucha towarzyszy stres i zmęczenie, to te pozytywne efekty są o wiele silniejsze – dodaje Katarzyna Lisewska.

Katarzyna Lisewska, chora na SM

Chociaż przewlekła choroba jest często przeszkodą aby założyć rodzinę, to Katarzyna Lisewska, u której kilkanaście lat temu zdiagnozowano SM, opowiada, że radość z pojawienia się dziecka jest o wiele większa niż stres związany z ewentualnymi komplikacjami.

Kiedy dowiedziała się Pani o chorobie?

To było 14 lat temu, pamiętam, że byłam wtedy po pierwszym roku studiów, właśnie zaczynałam podróżować, zwiedzać, odkrywać nowe miejsca i rzeczy, myślałam, że świat należy do mnie. Zanim postawiono diagnozę dość długo leżałam w szpitalu, więc wiedziałam, że prędzej czy później okaże się, że jestem na coś chora. Pamiętam, że kiedy dowiedziałam się, że mam SM, przez pierwszy miesiąc chciałam być sama, ale to minęło, bo u mnie zawsze liczyło się działanie. Myślę, że w sumie potrzebowałam roku na pogodzenie się z chorobą.

Jak długo musiała Pani czekać na udział w programie lekowym?

Rzeczywiście, na początku usłyszałam diagnozę i nie zaproponowano żadnego leczenia. Zauważyłam, że lekarz prowadzący nie bardzo się mną interesuje, szybko znalazłam innego, który przyjmował prywatnie. Po ok. pół roku zaczęłam przyjmować leki, a rzeczywiście po kilku miesiącach od postawienia diagnozy zaczęły się pojawiać propozycje leczenia i zainteresowani ze strony lekarzy z państwowych przychodni.

Teraz bierze Pani udział w kampanii i pokazuje innym pacjentom, że można żyć z SM, a także mieć rodzinę. Nie obawiała się Pani ciąży oraz tego, co będzie z dzieckiem kiedy Pani stan zdrowia się pogorszy?

Tak, oczywiście, ciąża to ogromny stres, trzeba się do niej odpowiednio przygotować i być w stałym kontakcie z lekarzami. Myślę, że zdecydowałam się na macierzyństwo w momencie, kiedy nauczyłam się bardzo dobrze funkcjonować z chorobą, było to ok. 10 lat po postawieniu diagnozy. W tym czasie skończyłam studia, znalazłam pracę, miałam mnóstwo znajomych. Starałam się także w czasie, kiedy spodziewałam się dziecka, żyć normalnie. Pracowałam do 7 miesiąca ciąży, bo skoro dobrze się czułam, miałam dużo chęci i energii do działania, to czemu miałabym to na siłę przerywać. Myślę, że pojawienie się dziecka daje tak ogromny ładunek szczęścia, optymizmu, zadowolenia, że nawet jeśli ciąży czy wychowaniu malucha towarzyszy stres i zmęczenie to te pozytywne efekty są o wiele silniejsze.

Tadeusz Marczewski, chory na SM

Opowiada o tym, jak trudno zdiagnozować SM. O chorobie dowiedział się po 10 latach o wystąpienia pierwszego rzutu.

Chociaż pierwsze objawy SM pojawiły się u Pana 12 lat temu, to wciąż nie został Pan włączony do programu lekowego. Dlaczego?

Przede wszystkim wynika to z faktu, że samo postawienie diagnozy trwało wiele lat i wymagało wykazania z mojej strony ogromnej determinacji. Ostatecznie udało się potwierdzić, że choruję na SM ok. dwa lata temu, ale wciąż nie przyjmuję leków, a z tego, co wiem, będę musiał czekać na nie jeszcze pół roku, bo taka jest kolejka oczekujących.

Dlaczego tyle lat musiał Pan czekać na prawidłowe zdiagnozowanie choroby?

Prawie 12 lat temu przeszedłem zapalenie nerwu wzrokowego, co często jest uznawane za pierwszy rzut choroby. Ale wtedy nikt nie pomyślał, żeby badać mnie pod kątem SM, dlatego wyleczono mnie i odesłano do domu. W 2012 roku zapalenie nerwu wzrokowego wróciło. I znów, zamiast zdiagnozować u mnie SM, to, chociaż miałem wykonany rezonans, nie zauważono żadnych zmian. Dopiero po dwóch latach i moich wielkich staraniach dowiedziałem się, na co tak naprawdę choruję. Czas ma ogromne znaczenie i nie wyobrażam sobie, ile jeszcze trwałoby u mnie rozpoznawanie choroby, gdyby nie fakt, że miałem prywatne ubezpieczenie i nie musiałem czekać w kolejkach, w przychodniach rejonowych. Dopiero to najważniejsze badanie, czyli punkcję lędźwiową musiałem wykonać w szpitalu państwowym. Pójście na izbę przyjęć i poproszenie o zapisanie mnie na oddział nie było przyjemnym doświadczeniem, ponieważ personelowi wydawało się, że osoba chorująca na SM będzie miała problemy z poruszaniem się albo chociaż chodziła o lasce. Tymczasem byłem w pełni sprawny.

Kiedy udało się ostatecznie stwierdzić u Pana SM?

Właśnie po punkcji lędźwiowej diagnoza SM się potwierdziła. I tu pojawił się kolejny problem, na który napotykają pacjenci z SM, czyli brak przygotowania psychologicznego lekarzy do przekazywania takich wiadomości. Zwykle na oddziałach neurologicznych dyżuruje psycholog, ale pamiętam, że kiedy postawiono mi diagnozę, nie było go. Zostałem zupełnie sam. To powinno się zmienić, bo tak naprawdę wsparcie to jedna z najważniejszych rzeczy, jaką na tym etapie może otrzymać pacjent.

Next article
Home » Neurologia » SM można oswoić
badanie krwi

Profilaktyka zdrowotna? Tak, ale świadoma

Anna Nowak-Ibisz

Prowadząca kultowy program „Pani Gadżet”, „Pani Gadżet erotycznie” oraz „Patent na dom”, aktorka kina polskiego i niemieckiego

Cykliczne badania lekarskie powinny być naturalnym nawykiem w naszym społeczeństwie, natomiast ważne, aby ta profilaktyka była świadoma – dopasowana do konkretnego pacjenta, jego wieku, płci i potencjalnych chorób.

Była pani ambasadorką prozdrowotnych kampanii społecznych. Co sprawia, że chętnie angażuje się pani w tego typu akcje charytatywne?

Nie powiedziałabym, że angażuje się „chętnie”. Raczej świadomie. Cenię swój czas, swój ustalony rytm dnia oraz spokój, więc bardzo selektywnie podchodzę do wszystkich akcji społecznych i działań charytatywnych, do których jestem zapraszana. Nie daję się „rozrywać”. Natomiast dla mnie najważniejsza jest pełna świadomość działań, które podejmuję w kwestii propagowania zdrowego stylu życia, dlatego uczestniczę w kampaniach dotyczących chorób onkologicznych.

Rak zabrał dużą część mojej rodziny – moich dziadków, rodziców. To choroba, z którą zmagały się moje przyjaciółki, to choroba, która jest coraz powszechniejsza w naszym społeczeństwie. Dlatego uznałam, że skoro jest to temat tak mi bliski osobiście, to zaangażuję się właśnie w kampanie dotyczące onkologii. Natomiast jeśli ktoś ma taką potrzebę i możliwości, by działać na wielu różnych polach, angażować się w wiele kampanii jednocześnie, to należy to pochwalać.

Jaki jest pani sposób na życie w zdrowiu? Czy wykonuje pani regularnie badania profilaktyczne?

Sama jestem w grupie ryzyka pod kątem raka, mam mutację genów. Jest więc dla mnie absolutnie naturalne, że badam się regularnie i dbam o odpowiednią profilaktykę. Mam pełne poczucie kontroli nad harmonogramem wizyt, nie dopuszczam możliwości omijania badań, wymawiając się pracą czy innymi obowiązkami. Natomiast zdrowy styl życia zaczyna się wcześniej niż w gabinecie lekarskim. To także zdrowe odżywianie, naturalne leczenie, ustabilizowany rytm życia domowego i służbowego, odpowiedni ruch i sen.

Ja tą świadomość przyswoiłam dość wcześnie, bo mieszkałam w Niemczech, gdzie np. medycyna naturalna jest bardzo powszechna i szanowana, a większość lekarzy ma za sobą praktyki z leczenia naturalnego. Antybiotyki czy inne medykamenty chemiczne przepisywane przez lekarzy są ostatecznością. Spoglądając w przeszłość mam więc to poczucie, że bardzo wcześnie zaczęłam żyć i pracować z myślą o swoim organizmie i zdrowiu. Ważne, żeby coraz więcej osób, szczególnie młodych, nabywało podobną świadomość i prowadziło zdrowy tryb życia.

Jest pani inspiracją oraz autorytetem dla wielu osób. Jakich rad udzieliłaby pani naszym czytelnikom, w kontekście motywacji do regularnych badań profilaktycznych?

Kontrole stanu zdrowia trzeba wykonywać świadomie – inny zestaw badań przeznaczony jest dla ludzi młodych, inny dla seniorów, a jeszcze inny dla osób po 40-tce czy po 50-tce. Jeśli młoda dziewczyna czuje się dobrze, to wystarczą regularne badania krwi czy wizyty u ginekologa i – o ile nie ma indywidualnych wskazań – nie musi, póki co, myśleć o regularnej mammografii, badaniu jelit, wątroby czy innych inwazyjnych zabiegach.

W profilaktyce niezwykle ważny jest więc właściwy dobór zestawu badań pod każdy indywidualny przypadek oraz regularność ich wykonywania – niektóre należy powtarzać co pół roku, a inne np. co trzy lata. I nie wstydźmy się głośno mówić znajomym i rodzinie o tym, że dbamy o swoje zdrowie – regularne samobadanie piersi powinno być powodem do dumy, a nie tematem tabu.

A jeśli chodzi o zdrowy tryb życia – jakimi wskazówkami może się pani z nami podzielić?

Przede wszystkim pamiętajmy, że to nasze życie i musimy je prowadzić w zgodzie z własnymi potrzebami i możliwościami. Bądźmy asertywni, nauczmy się mówić „nie” i nie bójmy się odrzucać projektów czy wycofywać z zadań, które są sprzeczne z naszymi życzeniami. W zamian poświęćmy czas sobie, wyciszmy się, poszukajmy zajęć, które sprawiają nam przyjemność.

Po drugie, dbajmy o swoje ciało i naturę. Warto np. zrezygnować z używania antyperspirantów na rzecz naturalnych dezodorantów, co korzystnie wpłynie nie tylko na środowisko, ale przede wszystkim na naszą skórę. Jestem miłośniczką kosmetyków wytwarzanych w małych, rodzinnych firmach. Takie manufaktury coraz częściej w produkowanych środkach higieny zastępują szkodliwe substancje chemiczne składnikami naturalnymi np. sodą oczyszczoną i woskiem pszczelim.

Jaką rolę w propagowaniu zdrowych nawyków wśród młodzieży odgrywają social-media prowadzone przez osoby publiczne?

Media społecznościowe to obecnie najważniejszy kanał docierania z informacjami do ludzi młodych. Kto śledzi moje relacje w social-mediach ten wie, że żyję bardzo zdrowo, jak ważny to dla mnie element życia, co mam do powiedzenia na ten temat i jaki daję przekaz. Istotne jest też to, jaką wiedzę i świadomość młode osoby wynoszą z domu, jakich nawyków są nauczeni przez rodziców.

Ważne jest również zachęcanie i uświadamianie swoich bliskich i znajomych. Ja przekonałam do ziołolecznictwa i homeopatii moje przyjaciółki – Beatę Sadowską i Agnieszkę Maciąg. Sama zaś mam od bardzo wielu lat to przyjemne poczucie, że żyję bardzo dobrze i bardzo zdrowo.

Next article