Dla mnie trening jest jak afrodyzjak
Zdrowy styl życia to nie tylko idealna sylwetka – to sprawność przedłużająca nam życie. Właśnie taką motywację do aktywności fizycznej ma Tomasz Kammel, z którym porozmawialiśmy o jego 20-tygodniowym wyzwaniu treningowo-dietetycznym.
Tomasz Kammel
Gwiazda telewizji, specjalista w dziedzinie komunikacji międzyludzkiej, autor i prowadzący: The Voice of Poland, The Voice Kids, Pytanie na Śniadanie, Dance Dance Dance Kocham Cię Polsko, a kiedyś Randka w ciemno i wielu innych
Od jakiegoś czasu na Instagramie wyskakują mi zdjęcia dojrzałych ludzi, którzy po 20 tygodniach dobrze dopasowanego treningu doświadczają metamorfozy ciała. Postanowiłem sprawdzić, czy to naprawdę możliwe. Tak więc zaczęło się od czystej ciekawości. Nie chodziło tylko o sylwetkę. Chciałem też przekonać się, w jaki sposób 20-tygodniowy reżim treningowy wpływa na psychikę – na systematyczność, na stan ducha. Ważnym powodem okazali się też moi obserwatorzy – jeśli zechcą, mogą przyłączyć się do wyzwania, obserwując treningi ułożone przez trenera. Pierwsze efekty zauważyłem po wspomnianych przez panią 20 dniach. Poprawiła się siła i postawa. Przestałem się garbić. Zawsze byłem aktywny, jednak brakowało mi regularności, a ona jest kluczowa.
Może pan powiedzieć więcej na temat tego wyzwania? Na czym dokładnie polega? Jakiego rodzaju dieta i ćwiczenia wchodzą w jego skład?
W moim przypadku wyzwanie opiera się na 3 treningach FBW (full body workout, z ang. trening całego ciała – przyp. red.) oraz jednej sesji jogi w tygodniu. Są to ćwiczenia z użyciem ciężaru własnego ciała, hantli i ketli. W międzyczasie dodałem codzienne podciąganie się na drążku.
Na czas wyzwania postanowiłem drastycznie zredukować jedzenie pszenicy i cukru. Chcę sprawdzić na ile zdrowe, zbilansowane odżywianie pomoże w osiągnięciu celu i zastanawiam się, jak bardzo będę tęsknił za tiramisu i makaronem. Dietetycznie balansuję pomiędzy dietą ketogeniczną a niskowęglowodanową. Żadnego modelu odżywiania nie traktuję jak religii, ale z lekką zgrozą odkrywam, jak dużo cukru pojawia się w potrawach, od szynki po czekoladę.
Dzięki takim wyzwaniom zaczyna się świadomie jeść. Nawet jeszcze niedawno śmiertelnie nudne czytanie etykiet staje się ciekawą lekturą. Żeby to przeżyć potrzeba strategii regeneracji, by mimo wczesnego wstawiania mieć siłę na intensywne treningi. Zaraz po pracy w Pytaniu na śniadanie kładę się na półgodzinną przedpołudniową drzemkę. Śpię wtedy nie w łóżku i nie pod kołdrą, a pod kocem, na kanapie. Dzięki temu mózg wie, że to drzemka, a nie poważne spanie. Taki power nap (ang. drzemka mocy – przyp. red.) uwalnia od nadmiaru adrenaliny po programie i dodaje sił do treningu.
Uważa pan, że aktywność fizyczna i dobra forma to podstawa u współczesnego dorosłego mężczyzny? Od czego może uchronić nas życie w ruchu i odpowiednie odżywianie?
Za sprawą rozwoju medycyny i farmakologii żyjemy coraz dłużej. Najważniejszą kwestią jest jednak to, jakiej jakości jest to życie. Odpoczynek na kanapie z książką czy ulubionym serialem jest znakomity, ale niewystarczający. Ciało to coś więcej niż transporter do głowy.
Ciągle pamiętam, jak czułem się, gdy miałem 20 lat i ciągle lubię ten stan. Osiągnięcie go nie wymaga wielkiego wysiłku, bardziej regularności.
Skąd czerpie pan sam motywacje? Czy ma pan jakieś rady w tej kwestii dla naszych czytelników?
Motywuje mnie czas. Mamy go mniej niż nam się wydaje. Dlatego nie chcę go marnować. Wewnętrznie czuje się młodo i chcę, żeby ciało nadążało za głową. Przyjemnie jest podbiec dokądś bez zadyszki, pojeździć ostrzej na nartach, być po prostu dobrze nakręconym. Zarówno w wieku lat 30-stu, jak i 50-ciu. Dla mnie regularna aktywność fizyczna jest niczym koktajl z afrodyzjaku i psychodelików – pozytywnie wpływa na samopoczucie, daje uczucie naturalnego haju. Jest stanem, w którym lubię być i myślę, że to on pcha mnie ku kolejnym treningom. Ciało jest niesamowitym instrumentem, szybko adaptującym się do nowych warunków. Trening z biegiem czasu staje się mniej energochłonny i bardziej przyjemny. Powłoka, jak mówią w filmach SF, odwdzięcza się jeszcze większą porcją energii i coraz lepszą sylwetką. Gdy się czegoś takiego doświadczy, niełatwo z tego dobrostanu zrezygnować.
„Nie wiesz jak to robić, zacznij robić” – powiedział jeden z polskich filozofów. Taką radę mam dla wszystkich – zacznij robić cokolwiek, nawet wbrew swojemu ciału, małymi kroczkami. Wybieraj schody, a nie windę. Wjeżdżaj na górę z drugiego piętra zamiast z parteru, a już po kilku dniach zauważysz, że schody nie stanowią dla ciebie problemu. Podobnie jest ze zdrowym odżywianiem. Jeśli chcesz zrezygnować z cukru, zacznij od wymieszania tradycyjnego z erytrytolem. Słódź coraz mniej, a nie zauważysz, kiedy przestaniesz słodzić to, co samo w sobie ma świetny smak i nie wymaga osładzania.
Przeczytaj więcej, jak wprowadzić aktywność fizyczną na co dzień.