Elwira Kołodziejczyk
Kobieta po sześćdziesiątce, wcale nie seniorka, z sympatycznym podejściem do życia, kochająca zwierzęta i rośliny
Choć życie nie zaczyna się dopiero na emeryturze, to jednak właśnie wtedy staje się najpiękniejsze – seniorzy już nic nie muszą, ale nadal wiele mogą. Nigdy nie jest też za późno na zaktywizowanie się – czy to w internecie czy na świeżym powietrzu.
Jak zaczęła się pani aktywność w internecie?
Może kogoś zaskoczę, ale ja też byłam kiedyś młoda! Gdy internet stawiał pierwsze kroki w Polsce, te 20-25 lat temu, to miałam 40 lat i tak, jak wielu innych użytkowników byłam bardzo ciekawa tej globalnej sieci. To zainteresowanie pozostało mi do dziś, stąd taka duża moja aktywność w internecie. Ja zawsze była fanką nowości – lubiłam i lubię gadżety, samochody z automatyczną skrzynią biegów, telefony komórkowe. Wyznaję zasadę, że jeśli coś ułatwia życie, to chcę z tego korzystać.
Lubię być aktywna w internecie, prowadzę swoje konto na Instagramie, mam swoich followersów. Ale znam też umiar, wiem, ile czasu można spędzać w internecie, żeby nie zwariować. Mój czas na sieć jest rano przez dwie godziny dziennie – wtedy poczytam artykuły i komentarze, sama coś napiszę, czasem porozmawiam ze znajomymi. Ale potem się odłączam – odpoczywam, czytam książki, przyjmuję gości, gotuję, spaceruję. Po prostu żyję z dala od telefonu komórkowego. Śmieję się, że czasem do mnie trudniej się dodzwonić niż do niektórych wysokich osobistości w Polsce.
Jak zachęcić osoby starsze do większej aktywizacji, otwartości na nowe doświadczenia?
Przede wszystkim namawiam każdego seniora do zakupu porządnego telefonu. Nie takiego, jak kupuje rodzina – duże klawisze, mały ekran, tylko do dzwonienia. Z dobrym smartfonem świat od razu staje się bliższy! W internecie można wszystko, każdy znajdzie coś dla siebie. Jak to mówią: „Sky is the limit”. Można czytać, uczyć się, słuchać muzyki, pisać, korzystać z mediów społecznościowych, poznawać ludzi. Ale przestrzegam, żeby umieć zachować w tym umiar, bo internet potrafi wciągnąć, a to tylko wirtualny świat. Prawdziwe życie jest w naszym domu, przy rodzinie.
Jakie inne aktywności, poza internetem, polecałaby pani seniorom?
Zachęcam do aktywności fizycznej – przede wszystkim do jogi i spacerów. Joga jest znakomitą gimnastyką dla seniorów, bo wszystkie ćwiczenia wykonuje się dla siebie, w swoim tempie, zgodnie ze swoimi możliwościami. Nie trzeba nikomu nic udowadniać. Wskazany jest też ruch na świeżym powietrzu, czyli spacery z psem czy kijkami do nordic-walking. Cieszy mnie, że coraz więcej seniorów zaczyna też biegać. Warto też czasami spędzić czas w teatrze czy kinie, choć niestety nie każdego emeryta stać teraz na bilety. W zamian polecam dobrą książkę, muzeum czy wystawę. Nigdy nie jest za późno, by się zaktywizować. Mam w domu lustro, widzę zmarszczki, ale to nie powstrzymuje mnie przed aktywnym i radosnym życiem.
Co daje pani tą radość z życia?
Zacytuję mojego tatę: największa radość jest wtedy, kiedy otwiera się oczy i wie, że nadal się żyje. Bo życie jest piękne, nawet jeśli nie ma w nim codziennie rzeczy wielkich. Trzeba jednak umieć cieszyć się małymi sprawami i takim podejściem kieruję się w życiu. Czuję radość, gdy widzę merdający ogon i małe ślipka patrzące na mnie. Czuję radość, gdy piję kawę z mężem i córką, gdy idziemy do parku, gdy spotykam się z przyjaciółmi. Wystarczy tylko otaczać się fajnymi ludźmi i przedmiotami, które sprawiają choćby najmniejszą radość. Nie powiem, że życie zaczyna się na emeryturze, ale na pewno życie na emeryturze jest piękniejsze. To już ten okres, gdy nic nie trzeba, a nadal wiele można.