Skip to main content
Home » Kości i stawy » Co sobie w życiu wymyśliłem – sprawdziło się
kości i stawy

Co sobie w życiu wymyśliłem – sprawdziło się

wiek
wiek
Fot.: Zija & Pióro; zdjęcia z sesji do płyty „No, a ja?”, Universal Music Polska

Michał Bajor to utalentowany aktor, piosenkarz i kompozytor, a swoim doświadczeniem życiowym oraz zawodowym mógłby obdzielić niejednego z nas. Czy wiek starszy to dla niego nowy wiek średni? I czy jesień życia lepiej traktować z przymrużeniem oka?

Michał Bajor

Polski aktor, piosenkarz i kompozytor

Młody i staruszek

Mam 66 lat, więc teoretycznie wkraczam powoli w wiek starszy. Piszę „teoretycznie”, bo niektórzy traktują te lata jako wiek mocno średni, ale bez przesady. Na pewno dzisiejsza długość życia bardzo zweryfikowała wiekowe nazewnictwo danej osoby, bo różnice pomiędzy pojęciami takimi jak: młody, dojrzały, w średnim wieku, starszy czy też w podeszłym wieku bardzo się pozacierały.

To trochę jak z porami roku. Już od dawna nie mamy zimy, wiosny, lata i jesieni. Przynajmniej pod naszą szerokością geograficzną. Osobiście odczuwam jesień z elementami zimy i lato z elementami wiosny. Podobnie postrzegam pory życia: młody i staruszek. A to pomiędzy jest teraz bardzo poplątane. No bo po jakich oznakach szufladkować nas dzisiaj? Zewnętrznych? To bardzo złudne.

Znam rówieśników po 60-tce i wielu z nich zachowuje się i wygląda jak 40-sto- czy 50-latkowie. A jeśli jeszcze mogą sobie pozwolić czasowo i fizycznie dbać o siebie, to doprawdy wyglądają raczej na osoby w średnim wieku.

I odwrotnie: obserwuję wielu młodych ludzi, którym dzisiejsze, często bezwzględne czasy przyniosły o wiele szybszą konieczność stania się dorosłymi, przez co wyglądają na starszych niż są… A tak w praktyce bardzo wiele zależy od naszej psychiki, nastawienia do świata, bycia wśród ludzi, czytania, spacerów, wyjścia nawet na kilka godzin ze swojego najbliższego kręgu.

Dziecko szczęścia

Z racji zawodu dostałem od losu szansę: mogę dużo podróżować, mam mniej czasu na zastanawianie się nad mijającym czasem. Na pewno masę energii dają mi też moja wielotysięczna publiczność i jej reakcje na koncertach. Ponadto wciąż coś planuję, a także staram się stawiać sobie różne, nawet najmniejsze wyzwania. Począwszy od pracy mózgu, przez ćwiczenia fizyczne (niekoniecznie na siłowni), po różne poza zawodowe zainteresowania, np. tym, co się dzieje na świecie czy na naszym rodzimym podwórku – staram się być aktywny.

Byłem wychowany w świetnej atmosferze przez bardzo wyrozumiałych, fantastycznych rodziców. Mama – pedagog, tato – aktor, festiwalowe i teatralne Opole, z którego pochodzę, choć urodziłem się w Głuchołazach (gdzie tylko rok mieszkaliśmy). W sumie mogę śmiało powiedzieć, że jestem człowiekiem szczęśliwym. Może nie do końca spełnionym, bo nie mam dzieci, ale za to mam pięcioro chrześniaków, więc nie jest źle. W zasadzie prawie wszystko, co sobie w życiu wymyśliłem, sprawdziło się. Często słyszałem za plecami „Michał to dziecko szczęścia”…

Czy to dobrze? Nie wiem, ale rzeczywiście ani zawodowo, ani prywatnie nie doznałem w życiu jakiejś poważnej porażki, choroby czy sytuacji, przez którą miałbym mieć do dzisiaj traumę. Owszem, odejście obojga rodziców (dożyli pięknego, podeszłego wieku) bardzo mnie dotknęło i mimo tego, ile mam już lat, myślę i tęsknię za nimi, a nawet często mi się śnią. Ale nie wstydzę się empatii, tych emocji… To ludzkie.

Udana jesień życia

Trudno mi doradzać jak zatrzymać witalność lub znaleźć złoty środek na przeżycie jesieni życia, bo to jest jednak bardzo indywidualne. Udzielanie takich porad to ogromna odpowiedzialność – a należy pamiętać, że każdy z nas ma kompletnie inną sytuację życiową i zawodową.

Dodatkowo ludzie, sceny czy estrady mają jednak odmienne nastawienie do rzeczywistości. Często przenosimy nasze zachowania i emploi na codzienność. Niekiedy żyjemy trochę oderwani od codzienności. Jest nam więc łatwiej…

Fot.: Zija & Pióro; zdjęcia z sesji do płyty „No, a ja?”, Universal Music Polska
Next article
Home » Kości i stawy » Co sobie w życiu wymyśliłem – sprawdziło się
kości i stawy

Dla mnie trening jest jak afrodyzjak

Zdrowy styl życia to nie tylko idealna sylwetka – to sprawność przedłużająca nam życie. Właśnie taką motywację do aktywności fizycznej ma Tomasz Kammel, z którym porozmawialiśmy o jego 20-tygodniowym wyzwaniu treningowo-dietetycznym.

Tomasz Kammel

Gwiazda telewizji, specjalista w dziedzinie komunikacji międzyludzkiej, autor i prowadzący: The Voice of Poland, The Voice Kids, Pytanie na Śniadanie, Dance Dance Dance Kocham Cię Polsko, a kiedyś Randka w ciemno i wielu innych

Na swoich social mediach pokazał pan jak zdrowe odżywianie i regularne ćwiczenia mogą zmienić sylwetkę w zaledwie 20 dni. Czy chciał pan w ten sposób zmotywować innych do zdrowego stylu życia?

Od jakiegoś czasu na Instagramie wyskakują mi zdjęcia dojrzałych ludzi, którzy po 20 tygodniach dobrze dopasowanego treningu doświadczają metamorfozy ciała. Postanowiłem sprawdzić, czy to naprawdę możliwe. Tak więc zaczęło się od czystej ciekawości. Nie chodziło tylko o sylwetkę. Chciałem też przekonać się, w jaki sposób 20-tygodniowy reżim treningowy wpływa na psychikę – na systematyczność, na stan ducha. Ważnym powodem okazali się też moi obserwatorzy – jeśli zechcą, mogą przyłączyć się do wyzwania, obserwując treningi ułożone przez trenera. Pierwsze efekty zauważyłem po wspomnianych przez panią 20 dniach. Poprawiła się siła i postawa. Przestałem się garbić. Zawsze byłem aktywny, jednak brakowało mi regularności, a ona jest kluczowa.

Może pan powiedzieć więcej na temat tego wyzwania? Na czym dokładnie polega? Jakiego rodzaju dieta i ćwiczenia wchodzą w jego skład?

W moim przypadku wyzwanie opiera się na 3 treningach FBW (full body workout, z ang. trening całego ciała – przyp. red.) oraz jednej sesji jogi w tygodniu. Są to ćwiczenia z użyciem ciężaru własnego ciała, hantli i ketli. W międzyczasie dodałem codzienne podciąganie się na drążku.

Na czas wyzwania postanowiłem drastycznie zredukować jedzenie pszenicy i cukru. Chcę sprawdzić na ile zdrowe, zbilansowane odżywianie pomoże w osiągnięciu celu i zastanawiam się, jak bardzo będę tęsknił za tiramisu i makaronem. Dietetycznie balansuję pomiędzy dietą ketogeniczną a niskowęglowodanową. Żadnego modelu odżywiania nie traktuję jak religii, ale z lekką zgrozą odkrywam, jak dużo cukru pojawia się w potrawach, od szynki po czekoladę.

Dzięki takim wyzwaniom zaczyna się świadomie jeść. Nawet jeszcze niedawno śmiertelnie nudne czytanie etykiet staje się ciekawą lekturą. Żeby to przeżyć potrzeba strategii regeneracji, by mimo wczesnego wstawiania mieć siłę na intensywne treningi. Zaraz po pracy w Pytaniu na śniadanie kładę się na półgodzinną przedpołudniową drzemkę. Śpię wtedy nie w łóżku i nie pod kołdrą, a pod kocem, na kanapie. Dzięki temu mózg wie, że to drzemka, a nie poważne spanie. Taki power nap (ang. drzemka mocy – przyp. red.) uwalnia od nadmiaru adrenaliny po programie i dodaje sił do treningu.

Uważa pan, że aktywność fizyczna i dobra forma to podstawa u współczesnego dorosłego mężczyzny? Od czego może uchronić nas życie w ruchu i odpowiednie odżywianie?

Za sprawą rozwoju medycyny i farmakologii żyjemy coraz dłużej. Najważniejszą kwestią jest jednak to, jakiej jakości jest to życie. Odpoczynek na kanapie z książką czy ulubionym serialem jest znakomity, ale niewystarczający. Ciało to coś więcej niż transporter do głowy.

Ciągle pamiętam, jak czułem się, gdy miałem 20 lat i ciągle lubię ten stan. Osiągnięcie go nie wymaga wielkiego wysiłku, bardziej regularności.

Skąd czerpie pan sam motywacje? Czy ma pan jakieś rady w tej kwestii dla naszych czytelników?

Motywuje mnie czas. Mamy go mniej niż nam się wydaje. Dlatego nie chcę go marnować. Wewnętrznie czuje się młodo i chcę, żeby ciało nadążało za głową. Przyjemnie jest podbiec dokądś bez zadyszki, pojeździć ostrzej na nartach, być po prostu dobrze nakręconym. Zarówno w wieku lat 30-stu, jak i 50-ciu. Dla mnie regularna aktywność fizyczna jest niczym koktajl z afrodyzjaku i psychodelików – pozytywnie wpływa na samopoczucie, daje uczucie naturalnego haju. Jest stanem, w którym lubię być i myślę, że to on pcha mnie ku kolejnym treningom. Ciało jest niesamowitym instrumentem, szybko adaptującym się do nowych warunków. Trening z biegiem czasu staje się mniej energochłonny i bardziej przyjemny. Powłoka, jak mówią w filmach SF, odwdzięcza się jeszcze większą porcją energii i coraz lepszą sylwetką. Gdy się czegoś takiego doświadczy, niełatwo z tego dobrostanu zrezygnować.

„Nie wiesz jak to robić, zacznij robić” – powiedział jeden z polskich filozofów. Taką radę mam dla wszystkich – zacznij robić cokolwiek, nawet wbrew swojemu ciału, małymi kroczkami. Wybieraj schody, a nie windę. Wjeżdżaj na górę z drugiego piętra zamiast z parteru, a już po kilku dniach zauważysz, że schody nie stanowią dla ciebie problemu. Podobnie jest ze zdrowym odżywianiem. Jeśli chcesz zrezygnować z cukru, zacznij od wymieszania tradycyjnego z erytrytolem. Słódź coraz mniej, a nie zauważysz, kiedy przestaniesz słodzić to, co samo w sobie ma świetny smak i nie wymaga osładzania.


Przeczytaj więcej, jak wprowadzić aktywność fizyczną na co dzień.

Next article