Pieniądze powinny iść za pacjentem to hasło aktualne w systemie ochrony zdrowia od zawsze, jednak do dziś… tak nie jest. Eksperci twierdzą, że stoimy nad zapaścią finansową całego systemu, a pandemia pogłębiła budżetową dziurę i uwidoczniła brak dotychczasowej długofalowej kosztowo-efektywnej strategii. Apelują, że sytuacja z pandemią to czerwona lampka i ostatni dzwonek, aby uratować system. Czas wyciągnąć wnioski z dotychczasowych dobrych, jak i złych doświadczeń. Zacząć reorganizację zgodnie z zasadami ekonomii, co mocno wybrzmiało podczas Forum Ochrony Zdrowia Forum Ekonomicznego 2020.
Ewelina Zych-Myłek
Prezes fundacji Instytut Świadomości
Marek Tombarkiewicz
Dyrektor Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji
Maciej Bogucki
Dyrektor Europejskiego Centrum Strategii i Polityk w Ochronie Zdrowia
Pacjent w centrum uwagi systemu
Marek Tombarkiewicz, Dyrektor Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji uważa, że fundusze powinny być skumulowane tam, gdzie pacjent chce się leczyć, a poszerzanie oferty świadczeń pozalimitowych to dobry kierunek.
– Pieniądze muszą iść za pacjentem, a tak nie jest – wciąż prościej jest rozdzielić budżet w sposób globalny. Sieć szpitali z jednej strony ułatwiła zarządzanie, bo zostawiono możliwość przesuwania pieniędzy między oddziałami, gdzie pacjentów jest więcej i sytuacja chorych jest trudniejsza, a tymi mniej oblężonymi. Poza tym pacjent powinien móc leczyć się tam, gdzie jest mu wygodniej, gdzie ma zaufanie do lekarzy. Drugim skutecznym narzędziem realizowania tej strategii jest wprowadzenie szerszej oferty świadczeń pozalimitowych. Doświadczenia pokazały, że jest to dobry kierunek – mówi Dyr. Tombarkiewicz.
Wielka dziura i tsunami
Maciej Bogucki, Dyrektor Europejskiego Centrum Strategii i Polityk w Ochronie Zdrowia obecną sytuację dosadnie nazywa staniem nad przepaścią i wielką dziurą, w której na razie nie widać dna.
– Mamy dużo do poprawienia. Pandemia całkowicie zaburzyła przepływy finansowe między płatnikiem a świadczeniodawcami. Póki co, nie wywołało to dramatycznych skutków, przetrwaliśmy te pół roku, ale należy spodziewać się, że konsekwencje będą. W czasie pandemii zapomnieliśmy o pacjentach z chorobami przewlekłymi. W niedługim czasie spodziewamy się prawdziwego tsunami pacjentów, którzy w obawie przed COVID-19 nie leczyli swoich schorzeń. Prawda jest taka, że zarówno lekarze, jak i ekonomicy bardziej obawiają się ilości przypadków niecovidowych i zgonów z przyczyn nieleczonych chorób przewlekłych niż samego koronawirusa. Faktycznie jest to dużo większym problemem – zwraca uwagę Dyr. Bogucki.
Innowacje w zarządzaniu i technologii
Pandemia całkowicie wstrzymała lub znacznie ograniczyła ilość konsultacji stacjonarnych i zabiegów planowych, ale to nie znaczy, że szpitale na tym zaoszczędziły. Wręcz przeciwnie – pojawiły się nowe koszty związane z reorganizacją pracy szpitala, zakupem środków ochrony, a stałe koszty pozostały.
– Możemy natomiast mówić o optymalizacji dokonanej przez telemedycynę i teleporady. Okazało się, że nie ma potrzeby aż tak częstych wizyt pacjentów i przeprowadzania diagnostyki w szpitalu, gdzie jest ona najdroższa. Oczywiście nie mam na myśli skrajności, które w pewnym momencie przerodziły się w niebezpieczne patologie – wyjaśnia Tombarkiewicz.
– Teleporady już na stałe wpisały się w sposób działania systemu. Nie mogą jednak być nadużywane. Pacjenci nie mogą być leczeni tylko poprzez teleporady. One sprawdzają się, kiedy lekarz zna pacjenta i historię jego choroby, w poradach bieżących czy wypisaniu recepty. Na pewno nie mogą być używane w sytuacjach nagłych czy niestandardowych u pacjenta – uważa Bogucki.