Prof. dr hab. n. med. Robert Julian Gil
Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, Państwowy Instytut Medyczny MSWiA
Sytuacja pacjentów kardiologicznych poprawia się z roku na rok – rośnie dostępność leków oraz podstawowych badań. Wciąż jednak kuleje świadomość społeczna dotycząca skutków chorób sercowo-naczyniowych.
Jak wygląda obecna sytuacja pacjentów kardiologicznych w Polsce?
Mam w tej sprawie mieszane uczucia. Jeśli chodzi o ośrodki wysokospecjalistyczne, to sytuacja jest poprawna, na tyle, że procedury leczenia nie są zatrzymane. Dzięki temu pacjenci mają stały dostęp w ośrodkach wysokospecjalistycznych do diagnostyki inwazyjnej choroby wieńcowej, czyli o koronarografii, angioplastyki wieńcowej, zabiegów elektrofizjologicznych, wszczepiania kardiostymulatorów, kardiowerterów-defibrylatorów czy ablacji. Tutaj jeszcze nie słyszy się o braku środków finansowych. Z kolei w mniejszych szpitalach tych mniej specjalistycznych sytuacja jest gorsza, bo obowiązują je limity (tzw. ryczałty) dotyczące liczby hospitalizacji, w tym zabiegów nie do końca dochodowych. Dyrektorzy w/.w szpitali widzą rosnące długi i w konsekwencji pewne zabiegi są wstrzymywane. Generalnie problemem są kolejki do zabiegów. Pacjenci muszą długo czekać na hospitalizację, często proponuje się im szukanie szczęścia w szpitalach z krótszymi kolejkami, a te albo nie mają renomy albo są położone daleko od takich chorych. To jest szczególnie niekomfortowe dla osób starszych lub pacjentów z chorobami współistniejącymi.
Jakie są statystyki dotyczące zachorowalności i śmiertelności na choroby sercowo-naczyniowe w Polsce?
Choroby kardiologiczne to od lat zabójca numer 1 w Polsce, na co nakłada się kilka czynników. Świadomość społeczna dotycząca profilaktyki pierwotnej jest bardzo niska. Wychowaliśmy się w przekonaniu, że do doktora trzeba iść tylko wtedy, gdy są objawy – bo boli, bo przeszkadza w życiu. W przypadku chorób kardiologicznych często zgłaszamy się zbyt późno. Co więcej, choroby sercowo-naczyniowe często rozwijają się bezobjawowo, bo organizm ludzki ma możliwość adaptacji do pewnego etapu choroby. Rokowanie pacjenta, który trafia z zaawansowaną chorobą jest, dużo bardziej pesymistyczne niż tego, który wykonywał badania profilaktycznie. Czujni powinni być szczególnie pacjenci z grupy podwyższonego ryzyka, do której zaliczają się np. osoby palące, otyłe czy starsze.
Jak klasyfikuje się Polska, jeśli chodzi o dostęp do zaawansowanej opieki kardiologicznej?
Dostępność leków z roku na rok się poprawia, mamy widoczny progres w stosunku do tego, co było np. dekadę temu. Krajowa sieć kardiologiczna również się rozszerza, mówi się, że już niedługo powinna objąć wszystkie województwa. Kolejki jednak nadal są, choć – słuchając kolegów lekarzy innych specjalizacji – mogę powiedzieć, że w kardiologii nie jest tak najgorzej. Średni czas oczekiwania np. na koronarografię dla pacjenta planowego wynosi od 3 tygodni do 3-4 miesięcy, a na angioplastykę wieńcową od 2 tygodni do 3 miesięcy. W nagłych przypadkach pomoc udzielana jest natychmiast, nie ma sytuacji, by pacjenci umierali czekając na badania.
Jakie są standardy diagnostyki chorób kardiologicznych w Polsce?
To złożona kwestia. Kardiologia bardzo szybko się rozwija, przez co wiele szpitali – poza wysoko specjalistycznymi ośrodkami – nie ma dostępu do najnowszych metod diagnostycznych jak rezonans magnetyczny, scyntygrafia perfuzyjna czy pozytonowa emisyjna tomografia. Brakuje też specjalistów, którzy na tym sprzęcie mogliby pracować. Z drugiej strony pozytywne jest to, że podstawowe badania, typu EKG, test wysiłkowy, koronarografię czy badanie holterowskie można wykonać już w prawie wszystkich podstawowych ośrodkach zdrowia.