Skip to main content
Home » Serce i krew » Coraz więcej osób choruje na chorobę mikronaczyniową
serce i krew

Coraz więcej osób choruje na chorobę mikronaczyniową

mikronaczyniowa
mikronaczyniowa

Czy też jesteś w grupie chorych?

Dr hab. n. med. Łukasz Kołtowski

I Katedra i Klinika Kardiologii, Warszawski Uniwersytet Medyczny

Chociaż choroba mikronaczyniowa jest rozpoznawana od niedawna, coraz częściej diagnozuje się ją u osób po 50. roku życia. Kiedy warto odwiedzić gabinet specjalisty?

Jakie są dane epidemiologiczne dla choroby mikronaczyniowej w Polsce?

Szacuje się, że na tzw. choroby wieńcowe choruje 1,6 mln osób w Polsce. Uważa się, że nawet około 40 proc. z tej grupy chorych może mieć również chorobę mikronaczyniową. Chociaż kiedyś przyjmowano, że jest to schorzenie dotykające głównie kobiet w okresie okołomenopauzalnym, to obecnie wiemy już, że zwykle dotyka ona pacjentów kardiologicznych, czyli np. z nadciśnieniem tętniczym krwi, a także pacjentów z chorobami takimi jak otyłość czy cukrzyca.

Bardzo często choroba występuje również u chorych, którzy wcześniej przeszli zawał mięśnia sercowego. Ponadto w tej grupie pacjentów, znajdują się także osoby, które często prowadzą niezdrowy styl życia, czyli palą papierosy, są mało aktywne fizycznie i nie dbają o zdrowe nawyki żywieniowe. Najczęściej choroba mikronaczyniowa dotyka osób po 50. roku życia i dotyczy ona zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

Co wyróżnia chorobę mikronaczyniową? Jaka jest jej charakterystyka w kontekście objawów pacjenta?

Przede wszystkim wyróżnia ją to, że dotyczy małych naczyń, które transportują krew do serca, co odróżnia ją od popularnej choroby wieńcowej, powodującej zwężenie jedynie tętnic głównych. Co jest ważne, to także to, że pacjenci z chorobą mikronaczyniową nie mają istotnych zmian w tętnicach wieńcowych, dlatego też popularne badania takie jak koronarografia, nie wskazują w tej grupie chorych żadnych odstępstw od normy. Dopiero wykrycie dysfunkcji krążenia mikronaczyniowego, które objawia się np. bólami w klatce piersiowej, początkowo przy wysiłku, później również w spoczynku, umożliwia zdiagnozowanie choroby mikronaczyniowej.

Do jakich zmian systemowych powinno dojść, by diagnostyka choroby mikronaczyniowej była dostępna dla każdego?

W tej kwestii wiadomości są bardzo dobre, gdyż nie musimy wprowadzać żadnych zmian organizacyjnych w Polsce w kontekście diagnostyki choroby mikronaczyniowej. Nie musimy, tak jak np. w chorobach onkologicznych czy typowych kardiologicznych, budować wielospecjalistycznych ośrodków, gdyż jej diagnostykę możemy wykonać w standardowych ośrodkach na terenie całej Polski.

Co ważne, mamy już wytyczne akademickie, które umożliwiają szybkie skierowanie pacjenta na badania diagnostyczne, a następnie pozwalają wdrożyć związanego z rozpoznaniem leczenia. Tym samym w kontekście diagnostyki choroby mikronaczyniowej pozostają jedynie kwestia chorego – to on powinien zgłosić się do gabinetu specjalisty, aby móc zdiagnozować chorobę oraz zapewnienia finansowania dla procedury.

Jakie symptomy powinny pozwolić specjaliście na wstępne rozpoznanie choroby mikronaczyniowej?

U tych pacjentów występują przede wszystkim bóle w klatce piersiowej, które początkowo pojawiają się tylko podczas wysiłku fizycznego, a z czasem występują również podczas spoczynku, co najczęściej sugeruje chorobę niedokrwienną serca. Oprócz bólu chorzy doświadczają także ucisku, gniecenia i ogólnie pojętego dyskomfortu w tym miejscu. Co istotne, podczas koronarografii wynik nie wykazuje zmian w dużych tętnicach.

Aby zdiagnozować chorobę mikronaczyniową, konieczne jest wykonanie pogłębionych badań specjalistycznych. Wielu lekarzy zajmujących się pacjentami kardiologicznymi ma w swojej populacji pacjentów takich, którzy skarżą się na ból w klatce piersiowej, mimo że w kolejnych koronarografiach nie stwierdza się zwężeń w naczyniach. Tu właśnie powinna zapalić się lampka, że przyczyną może być choroba mikrokrążenia.

Next article
Home » Serce i krew » Coraz więcej osób choruje na chorobę mikronaczyniową
serce i krew

Niewydolność serca a wykluczenie społeczne seniorów

Problem zachorowalności na niewydolność serca (NS) to wyzwanie cywilizacyjne, którego skala uprawnia nas do nazywania go prawdziwą epidemią.

Prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski

Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego

Już dziś chorobę zdiagnozowano u ponad miliona Polaków, wiemy jednak, że ta liczba z roku na rok będzie się gwałtownie powiększać. Niewydolne serce jest bowiem ceną, którą płacimy za dłuższe życie i skuteczne leczenie incydentów sercowo-naczyniowych.

Rozwój procedur kardiologii interwencyjnej na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat spowodował, że zawał serca przestał być synonimem wyroku śmierci. Śmiertelność wewnątrzszpitalna kształtuje się na poziomie ok. 6,5 proc. (w ciągu roku od incydentu) dla chorych leczonych interwencyjnie, co oznacza, że dla dominującej większości wypis to szansa na nowe życie. Dla wielu będzie to jednak dopiero początek walki o zdrowie. Jednym z możliwych powikłań po przebytym incydencie będzie właśnie niewydolność serca, która poprzez stopniowe pogarszanie się funkcji serca i kolejnych narządów organizmu nieuchronnie prowadzi do jego wyniszczenia. O NS mówimy także przy wadach zastawkowych. Wraz z wiekiem i towarzyszącą mu naturalną eksploatacją serca pojawiają się także niezdiagnozowane wcześniej problemy strukturalne, np. niedomykalność zastawki mitralnej czy zwężenie zastawki aortalnej. To schorzenia, które stają się rzeczywistością dzisiejszych siedemdziesięcio-, osiemdziesięcio- czy dziewięćdziesięciolatków i nigdy wcześniej nie występowały na taką skalę.

Myśląc o trudnościach ruchowych, z którymi borykają się osoby starsze, najczęściej podajemy problemy ortopedyczne czy reumatyczne. Rzadko wskazujemy na niewydolność serca, która skutkuje permanentnym osłabieniem, zmęczeniem nawet przy niewielkim wysiłku, obrzękami podudzi czy dusznością pojawiającą się nawet w spoczynku – tłumaczy prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski, Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Niewydolność serca prowadzi też do analogicznej choroby nerek, skutkiem czego chorzy zmagają się z narastającymi obrzękami nóg, bólami głowy, częstomoczem i postępującym wyniszczeniem. Seniorzy stopniowo wycofują się więc z aktywnego życia, ostatecznie całkowicie się uniesamodzielniając. Zdrowotne konsekwencje to nie tylko problemy z wykonywaniem codziennych, prozaicznych czynności, takich jak zrobienie zakupów czy wejście po schodach. Stają się również przyczyną wstydu, apatii i depresji wynikających z uzależnienia od osoby trzeciej. Pojawia się również uczucie samotności, bo dla tych często energicznych i towarzyskich osób nową okolicznością jest uwięzienie we własnym domu i strach przed komunikowaniem własnych potrzeb.

W dobie starzejącego się społeczeństwa kwestia niewydolności serca to dla systemu wyzwanie, przed którym nie ma ucieczki. Skala zachorowalności wymusza na decydentach podjęcie wielowymiarowych działań, które odpowiedzą na potrzeby seniorów i zaproponują im rozwiązania. Dlatego też leczenie niewydolności serca oraz podnoszenie świadomości na jej temat stało się jednym z priorytetów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Wartość edukacyjną niesie również kampania społeczna „Stawka to życie. Zastawka to życie”, która promuje mało inwazyjne zabiegi przezcewnikowe w wadach strukturalnych serca. Dzięki nim także pacjenci wysokiego ryzyka operacyjnego, czyli właśnie seniorzy, mogą w sposób bezpieczny odbyć korekcję wady i wrócić do utraconej sprawności.

W tym roku koncentrujemy się na cierpiących na niedomykalność zastawki mitralnej, którzy do tej pory ze względu na wiek lub stan kliniczny nie kwalifikowali się do leczenia operacyjnego. Wierzymy, że dzięki naszym działaniom o mało inwazyjnych zabiegach zacznie się mówić w przestrzeni publicznej, a tym samym – ich liczba wzrośnie do tej pożądanej – kwituje prof. Witkowski, który kampanię koordynuje już od 2015 roku.

Next article