Skip to main content
Home » Onkologia » Ten jeden moment, który zmienia wszystko
onkologia

Ten jeden moment, który zmienia wszystko

pacjentki onkologicznej
pacjentki onkologicznej

Monika Dembek

Pacjentka onkologiczna, chorująca na potrójnie ujemnego raka piersi

Historia Moniki Dembek – pacjentki onkologicznej, chorującej na potrójnie ujemnego raka piersi, która w walce z rakiem jest dzisiaj na wygranej pozycji.

Choć życie składa się z momentów, to wielu z nich nie zauważamy. Są jednak takie, które trwale zmieniają jego bieg. Niespodziewanie odcinają grubą kreską to, co było i przemieniają nie tylko naszą codzienność, ale też nas samych.

Monika Dembek prowadziła tętniące energią życie. Pracowała w szkółce tenisowej, gdzie miała na co dzień kontakt z młodymi adeptami tenisa ziemnego oraz z ich rodzicami. Z wieloma z nich przyjaźniła się i cieszyła się na te wspólne spotkania w klubie. Syn Moniki jest zawodnikiem tenisa, jego kariera właśnie nabierała tempa. Była radość. Do tego momentu.

– 1 maja 2016 roku obudziłam się rano i leżąc na boku dotknęłam swojej piersi. Wyczułam zgrubienie. W tym ułożeniu ciała guzek idealnie wyłonił się spod mięśnia. Od razu mnie to odkrycie zaniepokoiło. – Monika wspomina tamtą chwilę.

Jest guz… I co dalej? Do kogo pójść? Gdzie szukać właściwych lekarzy? Bezradność i niepewność są wpisane w szybką ścieżkę terapii onkologicznej. Na szczęście Monika spotkała na swej drodze właściwego człowieka.

– Znałam świetnego specjalistę we Włocławku, który wcześniej leczył onkologicznie moją mamę i mojego ojca. Z mamą jest wszystko w porządku, ale tato niestety zmarł na raka w wieku 49 lat.- wspomina.

Pan doktor nie zostawił Moniki samej z tą diagnozą. Wdrożył natychmiastowe działanie. Następnego dnia była już w Toruniu, gdzie od razu rozpoczęło się leczenie. Okazało się, że są już przerzuty w węzłach chłonnych. Rokowania nie były najlepsze. Nowotwór piersi trójujemny z przerzutami to bardzo groźny przeciwnik.

– Uświadomiono mnie, że czeka mnie drastyczne leczenie, ale cóż – nie miałam wyboru – kwituje.

Wojna z rakiem rozpoczęła się szybko i boleśnie. Pierwsza chemia była od razu najmocniejsza. Tu nie było żadnego znieczulenia ani wstępnego zapoznania się z tematem.

– Pamiętam, że leżałam przerażona na kozetce, czekając w napięciu na swoją kroplówkę z lekiem. Jednocześnie przecierałam oczy ze zdumienia widząc, że inni pacjenci na tym oddziale uśmiechają się, jedzą lody… Jak gdyby nigdy nic.

Lek kapał do żył przez 8 godzin, uderzając z wielką siłą w każdą komórkę ciała. Mimo upału za oknem Monice zrobiło się zimno. Przyjaciółka przyniosła koc. W drodze powrotnej ze szpitala Monice “odcięło prąd”. – Dopadła mnie totalna niemoc. Nie byłam w stanie wysiąść z samochodu – wspomina. – Byłam bezradna i bezbronna.

Gdy przyszedł czas kolejnych wlewów, pojawił się pierwszy moment poważnego załamania. Monika nie była w stanie pojechać sama do Torunia na kolejną chemię. Postanowiła więc znaleźć lekarza w Warszawie. Trafiła do szpitala na Szaserów.

– Tam usłyszałam, że gdybym zaczynała swoje leczenie w Warszawie, to na pewno nie dostałabym tak silnej dawki chemii na początek. Byłam zdezorientowana. Jak to jest możliwe, że te dwa szpitale stosują odmienną taktykę leczenia? – w głosie Moniki słychać irytację.

Finalnie lekarze z Warszawy zdecydowali się kontynuować leczenie zgodnie ze schematem ustalonym w Toruniu. Monika otrzymała jeszcze 3 dawki leku. Większej ilości jej organizm nie był w stanie przyjąć. Poziom białych krwinek drastycznie spadł.

Czas choroby to czas zatrzymania. Pełen podsumowań, analiz i wniosków na przyszłość.

– Zaczęłam się sobie przyglądać. Nigdy na to nie miałam czasu w dotychczasowym pędzie życia. Przeszłam też metamorfozę w sposobie myślenia o chorobie i w moim nastawieniu do niej.

Po trzech dawkach wyniszczającej chemii nadszedł moment na wycięcie guza. Była to częściowa operacja prawej piersi. Po niej – radioterapia.

Ostatecznie tomografia nie wykazała żadnych przerzutów w głowie, a dalsze naświetlania wyrządziły jeszcze więcej szkód. Dokończenie kursu radioterapii poskutkowało utratą piersi, która wskutek naświetlań została zniszczona.

– Całkowita utrata piersi to było coś, czego najbardziej się bałam i czego chciałam uniknąć za wszelką cenę. – przyznaje Monika.

Te obawy jednak zmaterializowały się. Do zabiegu Monika wybrała prywatną klinikę w Gdańsku, ponieważ zależało jej na jednoczesnej rekonstrukcji odjętej piersi. Realia szybko sprowadziły ją na ziemię. Koszt operacji był dla niej zbyt wysoki. Wtedy na jej drodze pojawiła się Fundacja Alivia. Monika mogła założyć konto i zbierać pieniądze na sfinansowanie tej kosztownej operacji. – Na początku zupełnie nie wiedziałam, jak się za to zabrać, ale okazało się to dosyć proste. Założyłam “skarbonkę” i rozpoczęłam zbiórkę. Nie mogłam uwierzyć, gdy w jeden dzień zebrałam pieniądze na operację. To było coś niesamowitego! – uśmiecha się.

Next article
Home » Onkologia » Ten jeden moment, który zmienia wszystko
onkologia

Leczenie czerniaka zaawansowanego w Polsce jest na bardzo dobrym poziomie

W ciągu ostatnich 10 lat mamy do czynienia z prawdziwą rewolucją w leczeniu zaawansowanego czerniaka. Polscy pacjenci mają dostęp do wielu rozwiązań terapeutycznych, które nie tylko ratują ich życie, ale również poprawiają jego jakość.

Prof.-dr-hab.-med.-Piotr-Rutkowski

Prof. dr hab. n. med. Piotr Rutkowski

Kierownik Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków, Pełnomocnik Dyrektora ds. Narodowej Strategii Onkologicznej i Badań Klinicznych, Narodowy Instytut Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowy Instytut Badawczy w Warszawie, Przewodniczący Zespołu Ministra Zdrowia ds. Narodowej Strategii Onkologicznej, Przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologicznego

Jak kształtuje się sytuacja pacjenta w Polsce w porównaniu ze światowymi standardami w kontekście leczenia zaawansowanego czerniaka? Czy mamy obecnie dostęp do najnowszych terapii?

Leczenie zaawansowanego czerniaka w Polsce jest na bardzo dobrym poziomie. Program lekowy jest elastyczny i obejmuje różne metody leczenia, w tym immunoterapię czy leczenie ukierunkowane molekularnie (leczenie celowane). W przypadku immunoterapii możemy zastosować immunoterapię w monoterapii (z zastosowaniem jednego leku) lub immunoterapię skojarzoną (z zastosowaniem dwóch leków). Leczenie ukierunkowane molekularnie stosujemy w przypadku stwierdzenia obecności mutacji w genie BRAF u pacjenta. Jak już wcześniej wspomniałem, program lekowy w Polsce jest na tyle elastyczny, że umożliwia w razie konieczności sprawne reagowanie i zamianę terapii lub jej ponowne włączenie. Kluczową informacją jest również fakt, że pacjenci mają dostęp do tego typu leczenia w 33 specjalistycznych ośrodkach, które są doświadczone w prowadzeniu takich terapii.

O czym świadczy obecność mutacji w genie BRAF? Czym charakteryzuje się leczenie pacjentów z tą mutacją?

Mutacja w genie BRAF występuje u około 50 proc. pacjentów z zaawansowanym czerniakiem. Efektem mutacji genu jest powstanie nieprawidłowego białka BRAF, które jest ważnym elementem szlaku sygnałowego w komórce, dającym sygnał do dzielenia i namnażania się komórek. Jeśli białko to jest nieprawidłowe, szlak sygnałowy jest zaburzony i komórka dzieli się nieustannie.

Obecność mutacji w genie BRAF najczęściej jest związana z czerniakami, które są zlokalizowane w miejscach nieuszkodzonych przez przewlekłe działanie promieniowania UV. Częściej występują u osób w młodszym wieku. Jest to mutacja, która powoduje bardziej agresywny przebieg czerniaka, natomiast jej obecność umożliwia wprowadzenie leczenia celowanego blokującego aktywność nieprawidłowego białka BRAF (lek anty-BRAF). W celu jeszcze skuteczniejszego zablokowania szlaku związanego z nieprawidłowym białkiem BRAF, stosujemy dodatkowo lek blokujący inne białko na tym szlaku – białko MEK. Mówimy wtedy o terapii celowanej anty-BRAF i anty-MEK.

Od września 2020 roku w leczeniu pacjentów stosowana jest terapia skojarzona anty-BRAF/anty-MEK enkorafenib z binimetynibem. Jak wygląda efektywność tej terapii i jakie korzyści niesie chorym?

Terapia skojarzona enkorafenibem z binimetynibem ma najlepszą tolerancję wśród trzech dostępnych w Polsce metod leczenia ukierunkowanego molekularnie. Mediana przeżycia chorych przyjmujących leczenie enkorafenibem z binimetynibem wyjściowo przekracza 33 miesiące, co jest naprawdę bardzo dobrym wynikiem jak na chorobę przerzutową.

Terapia ta ma wysoką tolerancję – wykazuje mniej przypadków występowania np. gorączek wśród pacjentów w porównaniu do innych rozwiązań terapeutycznych. Dzięki temu pacjenci mają lepszy compliance, czyli zgodność, w przyjmowaniu leków bez przerw. Co więcej, ten rodzaj leczenia jest obecnie badany w kontekście innych przypadków. Wiemy już, że jest ono aktywne przy np. przerzutach do ośrodkowego układu nerwowego. To wszystko sprawia, że już niedługo będzie więcej wskazań do zastosowania tej skutecznej kombinacji lekowej.

Co dla pacjentów oznaczało rozszerzenie dostępu do terapii czerniaka zaawansowanego? Jak to wpłynęło na ich komfort życia?

Rozszerzenie dostępu do terapii leczenia czerniaka zaawansowanego wpłynęło głównie na poprawę przeżyć pacjentów z tym nowotworem. Jeszcze 10 lat temu tylko 3-5 proc. pacjentów z przerzutowym czerniakiem żyło dłużej niż 5 lat, obecnie jest to 40-50 proc., co stanowi niewiarygodną różnicę. Wiedząc jak dokładnie stosować te leki, mamy również coraz lepsze profile tolerancji oraz coraz sprawniej możemy zarządzać zdarzeniami niepożądanymi. Mamy bardzo dobre algorytmy postępowania zapewniające bezpieczeństwo pacjentom. Większość chorych może normalnie funkcjonować, a nawet pracować podczas leczenia. Mamy też możliwość tzw. wakacji terapeutycznych w immunoterapii, ponieważ w większości przypadków udokumentowano, że terapia ta nadal działa, mimo odstawienia aktywnego leczenia.

Next article