Nieodłącznym elementem procesu leczenia po zawale serca jest rehabilitacja kardiologiczna, która niesie pacjentom nadzieję na powrót do życia sprzed incydentu. Wymaga jednak zaangażowania i gotowości do poświęcenia wielu godzin na naukę wykonywania pozornie prostych czynności przywracających sprawność. Nierzadko dzieje się to kosztem zrezygnowania z pracy, zaniedbania rodziny czy wykluczenia z innych aktywności społecznych. Życie sprzed incydentu okazuje się niemożliwe do odtworzenia, okazuje się bowiem, że tamtego życia już nie ma.
W roku 2015 wykazano, że jedynie 22 proc. pacjentów było objętych kompleksową rehabilitacją kardiologiczną. Decyzja o nieprzystąpieniu do dalszej terapii lub jej przedterminowym zakończeniu często leży po stronie pacjentów. Regularna obecność w placówce lub całodobowy pobyt wymusza przecież kolejne roszady w życiu osobistym. Czas rehabilitacji jest zaś ustalany indywidualnie, co przy braku postępów oznacza kolejne tygodnie spędzone poza domem. Pacjenci dokonują więc wyborów wbrew własnemu zdrowiu, stawiając na powrót do pracy lub obowiązki rodzinne. To okazuje się jednak fatalne w skutkach. Nawet co jedenasty zawałowiec umiera w trakcie roku od incydentu, a zestawienia trzy- i pięcioletnie przynoszą jeszcze gorsze wyniki.
– Choć lubimy powtarzać, że zdrowie jest najważniejsze, to kiedy przychodzi do faktycznego wyboru, rzadko się na nie decydujemy. Młodsi boją się utraty pracy czy porzucenia planów rozwoju, starsi opiekują się wnukami lub nie chcą zostawiać małżonków, często przewlekle chorych. To tylko pozorne rozwiązanie problemu. Ci pacjenci wkrótce do szpitala wracają, ale już w gorszym stanie – mówi prof. dr hab. n. med. Dariusz Dudek, Prezydent-Elekt Europejskiej Asocjacji Interwencji Sercowo-Naczyniowych.
Pomoc dla tych grup pacjentów niesie telemedycyna. Już dziś NFZ refunduje telerehabilitację kardiologiczną, czyli hybrydową terapię dla osób, które proces leczenia wolą ukończyć w domu. Zakwalifikowany chory otrzymuje trening zgodny z jego stanem klinicznym oraz urządzenie peryferyjne. Po wypisie wykonuje ćwiczenia już u siebie, a system zapisuje jego wyniki EKG czy ciśnienia tętniczego. Cały czas utrzymuje głosowy kontakt z centrum medycznym, które na podstawie danych opracowuje aktywności odpowiednie do stanu zdrowia i samopoczucia danego dnia.
– Telerehabilitacja to jeden z wariantów terapii w KOS-zawał, czyli kompleksowej opiece nad pacjentem po zawale serca. Program zapewnia chorym poczucie bezpieczeństwa – od wejścia do karetki aż po rok od incydentu pacjent pozostaje pod opieką. Kiedy widzimy, że wyniki są niepokojące, reagujemy w porę – tłumaczy prof. Dudek.
Potencjał niosą także smartfony. Wśród propozycji znajdziemy m.in. badanie rytmu serca, pomiar dziennej aktywności fizycznej czy organizery przypominające o lekach czy wizytach u lekarza. Na Zachodzie dostępne są też aplikacje, które dzięki skanerowi kodu kreskowego prezentują wartości odżywcze danego produktu. Co rok przegląd innowacyjnych rozwiązań w leczeniu i wspomaganiu terapii znajdziemy podczas NFIC-u – organizowanego przez prof. Dudka wydarzenia prezentującego najnowsze osiągnięcia łączące medycynę i technologię.
Okazuje się więc, że klucz do działań przeciwko wykluczeniu „zawałowców” może tkwić w nowych technologiach. Aby jednak mogły zmienić życie pacjentów na lepsze, najpierw muszą zapisać się jako skuteczne rozwiązanie w świadomości. Nie tylko chorych.
Telemedycyna – szansa czy zagrożenie dla tradycyjnej medycyny?