Monika Pyrek
Lekkoatletka specjalizująca się w skoku o tyczce, trzykrotna medalistka mistrzostw świata oraz wicemistrzyni Starego Kontynentu z 2006 roku, reprezentantka kraju w pucharze Europy i drużynowych mistrzostwach Europy
Pani Moniko, jest pani wspaniałym sportowcem, wielokrotną medalistką, ale niewiele osób wie, że choruje pani na Hashimoto. Jak zaczęła się pani historia z tą chorobą?
O Hashimoto dowiedziałam się w 2003 roku, czyli w połowie mojej kariery sportowej. Podczas badania lekarz stwierdził u mnie powiększoną tarczycę, trafiłam do szpitala i postawiono diagnozę. Endokrynolog, do którego trafiłam od razu zobaczył u mnie książkowe objawy choroby, szarą ziemistą skórę i opuchliznę. Ja przez wiele lat nie kojarzyłam objawów, które towarzyszyły mi na co dzień z Hashimoto, bo takie też były czasy, że niewiele mówiło się o tej chorobie. Oczywiście przyjmowałam leki, kontrolowałam poziom hormonów we krwi i godziłam się z pewnymi objawami, tłumacząc je sobie na różne sposoby.
Wiele osób chorujących na Hashimoto skarży się na spadki nastroju, wręcz stany depresyjne. Czy pani również towarzyszyły takie objawy choroby?
Wahania nastroju towarzyszyły mi od zawsze. Ludzie często pytali mnie, dlaczego jestem smutna, przygnębiona, dlaczego nie potrafię okazywać radości. Dziś także mam lepsze i gorsze dni, czasem szybko się denerwuję, innym razem nie mam na nic ochoty. Myślę, że większość osób chorujących na Hashimoto ma takie objawy, niestety trzeba nauczyć się z nimi żyć. Warto także porozmawiać o swojej chorobie z najbliższymi, powiedzieć im o tym, że Hashimoto to nie tylko branie tabletek i robienie wyników co kilka miesięcy, ale także szereg objawów, których często nie widać gołym okiem, a choremu jest bardzo ciężko je opanować.
Czy stosuje pani jakąś specjalną dietę ze względu na swoją chorobę? Unika pani jakiś produktów, czegoś je pani więcej, żeby poprawić kondycję organizmu?
Ze względu na alergię pokarmową na początku z diety wyeliminowałam nabiał, później lekarz zalecił mi także rezygnację z produktów zawierających gluten. Staram się jeść zdrowo i wybierać żywność nieprzetworzoną, ale czasem pozwalam sobie na małe grzechy. Specjaliści mówią o wielu produktach, które przy Hashimoto chory powinien wyeliminować i przyznam szczerze, że kiedy dostałam listę z tym, czego nie wolno mi jeść, zastanawiałam się, czy teraz już zawsze będę chodzić głodna. Po 4 latach stosowania diety, ja, miłośniczka makaronów, która nie może jeść glutenu, nauczyłam się radzić sobie z zakazami i nakazami. Wraz z mężem staramy się gotować zdrowo i szukać zamienników, okazało się, że nadal możemy jeść smacznie, pomimo mojej choroby.
Czy sądzi pani, że osoby chorujące na Hashimoto mogą prowadzić całkiem normalne życie?
Myślę, że żeby żyć z tą chorobą trzeba przede wszystkim przyznać się przed sobą i przed swoimi bliskimi, że jest się chorym. Wsparcie najbliższych, nawet w takich kwestiach jak dieta, jest nieocenione. Rozmowa z rodziną często jest potrzebna i pozwala wytłumaczyć nasze nerwowe zachowania, złe samopoczucie, niechęć. Ale nie można też wszystkiego zwalać na Hashimoto i być ciągle obrażonym i załamanym swoim stanem. Moim przepisem na dobre samopoczucie jest korzystanie z metody małych kroków. W Hashimoto, jak w sporcie, potrzeba czasu, żeby coś osiągnąć. Jeśli decydujemy się na zmianę diety, wprowadzajmy ją pomału, monitorujmy swoje samopoczucie, wsłuchajmy się w siebie. Jeśli chcemy schudnąć i zaczynamy uprawiać jakiś sport, nie biegnijmy od razu maratonu, na to przyjdzie pora, ale na początku poszukajmy dyscypliny, która jest dla nas przyjemna, która nas nie męczy. I pamiętajmy, że Hashimoto to choroba, którą trzeba leczyć. Nie wolno nam zapominać o przyjmowaniu leków, wizytach kontrolnych i wykonywaniu badań – to jest podstawa dobrego samopoczucia.