Skip to main content
Home » Kości i stawy » W 50% zdrowie zależy od nas samych
Kości i stawy

W 50% zdrowie zależy od nas samych

aktywnywność fizyczna senior
aktywnywność fizyczna senior
Krzysztof Czarnobilski

Dr n. med. Krzysztof Czarnobilski

Specjalista Geriatrii, Dyrektor ds. Lecznictwa Szpitala MSWiA w Krakowie
Przewodniczący Rady Programowej Głosu Seniora

Wszystko wskazuje na to, że z koronawirusem będziemy musieli się „zaprzyjaźnić”, tak jak z grypą. Dlatego bardzo ważna jest profilaktyka. Oto podstawowe zalecenia dla seniorów na czas epidemii i nie tylko. Bo zdrowie aż w 50 proc. zależy od nas samych.

Zacznę od aktywności fizycznej. Mimo, że nadal zaleca się ograniczenie kontaktów, to jednak wychodźmy na zewnątrz jak najczęściej, np. z psem, zwłaszcza kiedy sprzyja temu pogoda. Podkreślam z całą mocą: zwierzaki nie przenoszą wirusa! A ludzie, którzy mają psa czy kota dłużej żyją. Można też ćwiczyć w mieszkaniu. Na YouTube jest wiele ćwiczeń dla seniorów – warto z nich korzystać. Apeluję do bliskich i opiekunów osób starszych, by zwracali na to szczególną uwagę – nawet proste ćwiczenia pozwalają utrzymać kondycję. Wystarczy otworzyć okno, włączyć ulubioną muzykę i ćwiczyć.

Nie mniej ważna jest też woda – powinno się jej pić 1,5-2 litrów na dobę. U seniorów pragnienie jest mniejsze. Dlatego czasem trzeba się wręcz zmuszać do picia. Najlepiej zacząć dzień szklanką wody, a potem mniej więcej co dwie godziny wypić kolejną. No i koniecznie wychodząc z domu zabieramy ze sobą małą butelkę wody! Kolejna kwestia to oczywiście zdrowa dieta, składająca się z 5 urozmaiconych, bogatych w świeże warzywa i owoce posiłków dziennie. Nie będą wtedy potrzebne suplementy. Mogą one wręcz zaszkodzić, zwłaszcza zażywane bez kontroli lekarza. Jedyną witaminą, którą powinniśmy suplementować przez cały rok jest witamina D – seniorzy powinni ją zażywać w ilości 1000-2000 jednostek na dobę. A ponadto należy pamiętać: senior nie powinien się przejadać.

Pamiętajmy, że wirus rozprzestrzenia się drogą kropelkową, co oznacza wzajemne zakażanie. Dlatego ograniczajmy niepotrzebne kontakty, zachowujmy bezpieczną odległość – około 1,5 m – od drugiej osoby; uważajmy nawet na rozmawiających w towarzystwie przez telefon. I często myjmy ręce. Wystarczy do tego zwykłe mydło. Jest ono najskuteczniejsze, lepsze nawet od żeli antybakteryjnych, bo rozpuszcza otoczkę lipidową wirusa – pod warunkiem jednak, że myjemy dłonie prawidłowo, a więc przez około 30 sekund, dokładnie od góry i od spodu oraz między palcami.

Niestety, ograniczenie kontaktów międzyludzkich i dystans mają skutki uboczne. Obserwujemy nasilenie się depresji z powodu samotności. Szczególnie seniorzy potrzebują kontaktu z ludźmi. Skoro nadal normalna aktywność i życie towarzyskie, nie są możliwe, warto wykorzystywać dostępne narzędzia komunikacyjne: telefon czy komputer; wielu seniorów nawet 90+ świetnie się nimi posługuje. Czas ograniczonych kontaktów sprzyja też nauce – wykorzystajmy go na zdobycie nowych umiejętności multimedialnych, bo w przyszłości coraz częściej właśnie tak będziemy się porozumiewać. Zachęcam też do uczestnictwa w wydarzeniach online – zwłaszcza że oferta instytucji kultury w Internecie bardzo się teraz poszerzyła. Korzystajmy z wykładów i kursów, np. językowych, które polecane są w każdym wieku.

Na koniec ważna uwaga: każdy senior powinien być w kontakcie ze swoim lekarzem, choćby przez telefon. Najczęstszą przyczyną śmierci powyżej 65 roku życia są choroby układu krążenia, a dla grupy wiekowej 80+ najgroźniejsze są nowotwory i infekcje, w tym grypa i właśnie koronawirus. Nigdy jednak nie należy panikować, bo panika może zrobić więcej szkody niż sam wirus.

Next article
Home » Kości i stawy » W 50% zdrowie zależy od nas samych
serce i krew

Polska kardiologia w pandemii

polska kardiologia Ewelina-Zych-Myłek

Ewelina Zych-Myłek

Fundacja Instytut Świadomości

polska kardiologia

Prof. dr hab. n. med. Robert Gil

Kierownik Kliniki Kardiologii Inwazyjnej, CMKP CSK MSWiA w Warszawie

Zatrzymanie rozwoju, niemożność wprowadzania nowoczesnego i skutecznego leczenia, zwiększenie kolejek i pogłębienie stanów chorobowych wśród pacjentów kardiologicznych. Nadumieralność Polaków, strach społeczny i niestawianie się pacjentów do szpitala. Brak kadr medycznych i niejasne wytyczne co do liczby zabiegów. Konieczność podporządkowania się procedurom rządowym wprowadzanym ad hoc. Polska kardiologia w 2020 r. przegrała bitwę z pandemią, a pacjentów sercowych poświęcono na rzecz covidowych. Co dalej?

Przegrana bitwa

Profesor uważa, że kardiolodzy dużo bardziej pomogliby Polakom i mogli uratować więcej chorych, gdyby mogli wykonywać swoją normalną działalność we wszystkich ośrodkach oczywiście w ramach tzw. reżymu sanitarnego”. Niestety niemała ich część czekała na chorych w szpitalach jednoimiennych, bez możliwości wykorzystania swojego pełnego potencjału. Choroby sercowo-naczyniowe to przecież główny zabójca pacjentów w naszym kraju.

– Kardiologia przegrała bitwę z koronawirusem, jeszcze nie wojnę, ale wszystko zależy od decyzji rządowych i organizacji ochrony zdrowia. Tak my lekarze, jak i nasi pacjenci zostaliśmy w jakimś sensie poświęceni na rzecz walki z COVID-19, podczas gdy to właśnie na choroby kardiologiczne pacjenci umierają najczęściej. Tym samym w 2020 r. jest aż 70 tys. zgonów więcej niż rok wcześniej, z czego z pewnością duża część dotyczy nadumieralności z powodu chorób serca i naczyń. Czekamy na oficjalne dane z Asocjacji Interwencji Sercowo-Naczyniowych PTK, która rokrocznie przygotowuje dokładny raport dotyczący wykonanych procedur w kardiologii. – mówi prof. Gil.

Przetrwać pandemię

Rok 2019 i następne lata były bardzo obiecujące dla polskiej kardiologii. Ilość zabiegów stale wzrastała. Była również przestrzeń i fundusze na nowoczesne ratujące życie technologie i terapie. W tym czasie wykonywano ponad 170 tys. koronarografii, ponad 100 tys. angioplastyk wieńcowych z implantacją stentu, prawie 1700 przezskórnych implantacji zastawek aortalnych, ok. 3000 zabiegów okluderów zakładanych na przegrodę międzyprzedsionkową czy ok. 200 przezskórnych napraw zastawki mitralnej.

– To było optymistyczne i liczyliśmy na rokroczny wzrost liczby zabiegów kardiologicznych o 15-20 proc. Tymczasem 2020 r. przyniósł dramatyczny regres. Szpitale nie-covidowe wykonały tylko ok. 70 proc. ilości zabiegów, a jednoimienne jedynie 20 proc. Najbardziej ucierpieli pacjenci starsi i najbardziej schorowani, z chorobami współistniejącymi, których śmiertelność w oczekiwaniu na zabieg wyniosła aż 40 proc. – przyznaje prof. Gil.

To ważna informacja, zwłaszcza w kontekście zaleceń MZ i NFZ dot. jeszcze większego ograniczenia liczby diagnostyk i zabiegów planowych, które budzą kontrowersje w środowisku medycznym i generalnie, w społeczeństwie.

– Chciałbym wierzyć, że rządzący mają szczegółowe dane i dokładniejsze projekcje w zakresie pandemii i stąd wynikają zalecenia. Pewne jest to, że ograniczenie zabiegów zabezpiecza kadry medyczne – my też chorujemy na COVID-19, umieramy, tracimy sprawność, a przecież to my ratujemy chorych pacjentów i pomagamy krajowi wyjść z pandemii. Nie możemy jednak zapominać o naszych stałych pacjentach i ich leczeniu.

Zdecydowanie należy podjąć szereg działań

– od reorganizacji systemu ochrony zdrowia w celu przygotowania na tę i kolejne pandemie, przez opracowanie specjalnych programów zachęty do studiowania medycyny i pielęgniarstwa, aż do społecznych kampanii pomagających walczyć ze strachem przed szpitalem wśród pacjentów kierowanych na planowe procedury medyczne, aby żadnej z nich nie tracić, póki jest dostępna. – stwierdza prof. Gil.


Tekst powstał w ramach cyklu Pacjent ze Świadomością Kardiologiczną Instytut Świadomości.
Next article